Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi zyleta z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 11235.37 kilometrów w tym 22.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.91 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy zyleta.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2010

Dystans całkowity:836.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:41:32
Średnia prędkość:20.13 km/h
Maksymalna prędkość:48.00 km/h
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:32.16 km i 1h 35m
Więcej statystyk
  • DST 33.37km
  • Czas 02:14
  • VAVG 14.94km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bydgoska legalna Masa Krytyczna

Piątek, 30 kwietnia 2010 · dodano: 10.05.2010 | Komentarze 0

Na początek kilka informacji:

Była to pierwsza od bardzo dawna legalna masa. Pojawiło się ok. 70 osób. Przybyło 2 policjantów na motorach, 2 strażników miejskich na rowerach oraz 1 ratownik medyczny z Grupy Ratowniczej "WSTAŃ". Trasa ok. 10 km, tempo (moim zdaniem) w sama raz.


Tyle z ogólnych informacji, pora na moje przemyślenia :)

70 osób! 70! Takiego wyniku większość się nie spodziewała. Osobiście liczyłam na co najwyżej 50, jednak taka ilość pozytywnie mnie zaskoczyła. Masa przebiegła bardzo sprawne, mimo początkowych rozbieżności między tym, co było ustalone, a tym, co panowie policjanci wiedzieli. Jednak Wojtek "Buldi" (zajmujący się papierkowymi sprawami i główną organizacją) wszystko wyjaśnił :)
Nikt nie trąbił, nikt nie wjeżdżał między nas... Tylko by spróbowali :P Pogoda dopisała - czego chcieć więcej :D

Masa zakończona na Starym Rynku, gdzie można było podpisać się pod petycją do władz Bydgoszczy.

Kilka zdjęć, wykonanych przez Witka i Anię:



Końca nie widać... :)



Na Starym część osób odjechała, reszta zebrała się w grupki na chwilę rozmowy. Ja położyłam swój rower parę kroków ode mnie, stałam rozmawiałam, fiksiarz Mikołaj pojechał oblewać koniec średniej szkoły. Rozmowy, rozmowy... nagle ktoś podbiega, bierze na plecy mojego ostrzaka i ucieka! Szok, krzyk, przerażenie... i nagle spojrzenie na "sprawcę". Mikołaj (specjalnie link, żeby każdy wiedział:P ) postanowił zrobić sobie żart. No tak, tylko samobójca kradłby ostrzaka... I to biorąc go na plecy :D

Emocje dalej mnie jednak nie opuściły, co czuję, opisując to zdarzenie :)

Następnie mały after do Myślęcinka "Tylko dla wybranych" :P Oczywiście mógł jechać każdy, ale ostatecznie przy źródełku pojawiło się 5 osób - 4 chłopaków i oczywiście 1 dziewczyna (zgadnijcie kto:D ).

Wieczorny powrót przez większość drogi z kolegami... Dopiero gdy jechałam sama przypomniało mi się coś jeszcze... Wczoraj obiecałam mamie, że kupię wino, na które sama namawiałam :) Miałam kupić rano, ale nie było kiedy, więc miałam kupić po masie... Na liczniku dokładnie 21:50, czyli za 10 minut zamykają mi sklep!

Szybki podjazd, przypięcie roweru i znów równie "miła" obsługa. W informacji przy okazji zostawianego plecaka usłyszałam "Byle szybko". Przecież miałam jeszcze 10 minut :P Przy stoisku z alko czekałam kilka minut na zapłacenie, postanowiłam więc, że pójdę z tym do kas głównych (w końcu w tym samym sklepie 3 km dalej, można bez problemu). Tam usłyszałam, że jeśli będzie to "nabite" w kasie głównej, to pan może stracić pracę. Ok, wrócę, w końcu to nie problem. I tam się zaczęło... najpierw, że kasa była zamknięta już wcześniej i pretensje, co teraz zrobić... Oczywiście mogłam podpowiedzieć, ale po co. Następnie, że pani akurat podchodziła, jak ja odchodziłam... A co to był za problem zawołać mnie? No tak, jak widać był. Z łaski udało się zapłacić, oczywiście cena była zupełnie nie ta, która widniała pod produktem (oczywiście zawyżona), ale nie chciało mi się nawet zwracać uwagi.
Zakupy, które miałam zrobić w 5 minut, zajęły mi 15... Gdybym miała czas, to na pewno pojechałabym do drugiego sklepu. A tak, znowu nauczka :)

Więcej zdjęć: tu i tu

I jeszcze link do artykułu i wywiadu, którego "wcale nie było" :)




  • DST 39.28km
  • Czas 01:49
  • VAVG 21.62km/h
  • VMAX 39.20km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Różne + Myślęcinek

Czwartek, 29 kwietnia 2010 · dodano: 30.04.2010 | Komentarze 5

Załatwienie spraw, a pod wieczór do Myślęcinka. Tym razem przejazd z przemyśleniami, więc bez muzyki.

Zawsze rower traktowałam, jak odskocznię od problemów, ale gdy istotne problemy się pojawiają, to trudno czerpać przyjemność z jazdy...

Wieczorem pozytywny akcent - zdjęcie, wykonane przez Wojtka :)



Jak widać, jedna czekolada to zdecydowanie za mało :P
A tak w ogóle, to moje pierwsze zdjęcie w kasku ;)


Kategoria 15-50, Z Żyletą


  • DST 10.37km
  • Czas 00:32
  • VAVG 19.44km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Praca

Środa, 28 kwietnia 2010 · dodano: 30.04.2010 | Komentarze 0

Do pracy i z powrotem.

Nic specjalnego się nie działo, więc bez opisu. No może poza jednym plusem dla kasku - delikatnie poluzowany pięknie przygładza wszystkie odstające włosy :)




  • DST 9.39km
  • Czas 00:31
  • VAVG 18.17km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Deszczowo

Wtorek, 27 kwietnia 2010 · dodano: 30.04.2010 | Komentarze 0

I to bardzo :/ Po 12 wyglądając przez okno, było już sucho i pięknie... Wszystko zmieniło się godzinę później, akurat jak miałam wyjeżdżać do pracy. Szybkie założenie błotnika i postanowienie - jadę chodnikiem. Na ulicach zbyt mokro, a na chodniku aż tak się nie ochlapię. Błąd - przemokłam jeszcze bardziej niż jakbym jechała ulicą :/

Pracę udało się dziś skończyć trochę szybciej, ale i tak nie było już mowy o dalszej jeździe, bo bez lampek.




  • DST 36.86km
  • Czas 01:41
  • VAVG 21.90km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spacerek

Poniedziałek, 26 kwietnia 2010 · dodano: 27.04.2010 | Komentarze 0

Oczywiście rowerowy. Oczywiście miał być, bo jak zwykle pędziłam nie wiadomo gdzie.

Weekend nie dał o sobie szybko zapomnieć. Kolana bolą w pełni, ledwie mogę chodzić, jeździć też średnio. O kucaniu nie wspomnę, wstaję potem przez kilka minut :/

Jazda miała być w pełni rekreacyjna, dla rozruszania kolan. Przed wyjazdem posmarowałam tylko prawe kolano maścią. Po chwili jazdy żałowałam, że tylko to bardziej bolące, ponieważ wbrew pozorom lewe też sporo wymęczyłam. Jak tylko dojechałam do Myślęcinka, słuchawki na uszy i spacerowa jazda się skończyła. Nie wytrzymałam :D Może to i nawet lepiej, kolana jakby trochę mniej bolały.

Z dzisiejszych zdarzeń:
- jak zwykle prawie potrącona przez samochód na przejeździe rowerowym - ja na zielonym, kobieta na strzałce. Żeby mi nie zwiała, uderzyłam pięścią w samochód, podjechałam i powiedziałam, żeby patrzyła, jak jedzie. Usłyszałam, że przecież patrzyła. Taak? To ciekawe, obserwowałam ją, jak podjeżdżała do przejścia i jedyne, na co zwracała uwagę, to czy ma wolny pas na skręt.

- na ścieżkach zwracałam dziś uwagę ludziom w różny sposób - starszym słownie, młodszym mniej słownie :P Dalej uważam, że rozpychanie się łokciami nie należy do najbezpieczniejszych, szczególnie jeśli z łokci obrywa dres i jego dziewczyna :P Ale o tym pomyślałam dopiero po fakcie :D

- co do starszych, zwróciłam starszemu panu z psem uwagę, że idzie po ścieżce. Przeprosił i się usunął, chwila rozmowy i mój tekst, którego chyba sobie nigdy nie wybaczę: "Bo ten ładniejszy kolor jest dla rowerzystów." Musiałam być jednak bardzo zmęczona mówiąc to, co powiedziałam. Różowy ładniejszy??? - Tego sobie na pewno nie wybaczę :P


Kategoria 15-50, Z Żyletą


  • DST 56.90km
  • Czas 03:00
  • VAVG 18.97km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bydgoski Festwial Rowerowy

Niedziela, 25 kwietnia 2010 · dodano: 27.04.2010 | Komentarze 0

Połączony z akcją "Cała Bydgoszcz na rowery".

Miałam wstać już o 7, ale "normalni" ludzie o takiej porze nie wstają w niedzielę, żeby zaraz pojechać do sklepu... Wstałam więc później :P

Najpierw sprawdzenie dętki, czy trzyma powietrze. Jak się okazało, to nie jest jedyna dziura, gdyż powietrza było mniej, niż wczoraj. Trzeba było gdzieś podjechać, żeby zdobyć dętkę (po co zapasowa w domu:P ). Szybki podjazd do najbliższego marketu i zakup dętki z jedynym oznaczeniem "28" z wentylem samochodowym.

Nie sprawdzałam jak dokładnie wygląda wentyl i to był błąd... W domu przy zakładaniu najpierw okazało się, że dętka jest za duża! Spokojnie weszłaby na większe koło, przez co w ogóle ledwie się zmieściła w oponę. Następnie okazało się, że dętki nie da się napompować, ponieważ wentyl ma jakieś zabezpieczenie, które trzeba byłoby czymś odkręcić. Pierwszy raz z czymś takim się spotkałam, mimo że z takimi wentylami miałam już do czynienia. Nie dało się odkręcić, a nie było czasu, aby dalej z nim walczyć - byłam umówiona z kolegą, aby razem pojechać na start przejazdu. Ponownie założyłam starą dętkę - wolałam jechać bez powietrza niż wcale nie pojechać :D I tak jechałam przez większość czasu na flaku, ponieważ dętka nie miała zamiaru być nawet odrobinę łaskawsza.

Na starcie wypełniliśmy kupony i dostaliśmy koszulki. Niestety najmniejszy rozmiar się skończył, zostały M-ki. W sam raz na rowerową koszulkę do spania ;) Start miał być o 12.10, ale przesunięto go na 12.00, przez co wielu rowerzystów nie zdążyło na przejazd.

Oczywiście się kręcę :P


Meta w Myślęcinku, gdzie każdy mógł odebrać wafelka i wodę "na kartkę" :P Jak za dawnych czasów :D

Więcej nie ma co się rozpisywać, bo można by pisać bez końca. Było meeega pozytywnie. Z tego co wyczytałam, było ok. 1000 rowerzystów! A jednak ktoś roweruje w tej Bydgoszczy :)









Jak widać, w zawodach może startować każdy, nawet gdy rower nie ma jeszcze pedałów :D

Oprócz niego, była również pewna kilkulatka, która jeździła na monocyklu. Jeździła... śmigała na nim! - niejeden dorosły mógłby jej pozazdrościć takich umiejętności. Aż strach pomyśleć, co będzie za 10 lat :D

Bilans weekendu:

1) W 2 dni przejechałam prawie tyle, co przez poprzedni tydzień :P Chciałam, żeby ten tydzień był lepszy i był :)
2) Chyba drugi w karierze złapany kapeć na trasie. Nie chcę zapeszyć, ale chyba jestem pod tym względem szczęściarą :P
3) Po setce żadnych zakwasów, dziś mogłam spokojnie jechać dalej.
4) 8 - tyle siniaków naliczyłam na nogach. 5 Na prawej i 3 na lewej :)
5) x - tyle bardzo trudno zmywalnych rowerowych "tatuaży" miałam na nogach.
6) xx - tyle razy odkręcałam i przykręcałam tylne koło.

7) Jak zwykle byle do przodu :)


Komentarz do zdjęć z weekendu - oprócz zdjęcia z bicyklem i koszulką, reszta jest znaleziona w internecie.




  • DST 128.12km
  • Czas 06:06
  • VAVG 21.00km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bydgosko-toruńska "setka" :D

Sobota, 24 kwietnia 2010 · dodano: 25.04.2010 | Komentarze 6

Aaa, to był szalony dzień. Bardzo pozytywnie rozpoczęty i zakończony :D

A zaczęło się tak... To był dzień, w którym miałam iść do pracy, jednak jak się umówiłam z kierowniczką kilka dni wcześniej, mogłam mieć wolne, dzięki czemu zrealizowałam swój plan :)

Zaraz po obudzeniu, okazało się, że zaspałam. Miałam wstać przed 8, a obudziłam się po 9. Taak, nawet 2 budziki sobie ze mną nie poradziły :P

Szybkie wstanie, przyszykowanie się, napięcie łańcucha i jazda do rowerowego, w celu napompowania opon. Mam tylko pompkę ręczną, poza tym po co mam kupować inną, skoro i tak mam zawsze za darmo :P Nie zdążyłabym dojechać do tego, co zwykle, dlatego podjechałam do najbliższego. I co usłyszałam? W pierwszym, że nie ma czasu na takie sprawy, a w drugim, że przecież mogę podjechać na stację. Owszem mogę, ale w tylnym kole mam wentyl Presta i z tym już nic nie zrobię. Pierwszy mężczyzna z łaski zgodził się tylko na tył, ale drugi, który zajął się moimi kołami, był na tyle miły, że dodał przedniemu też trochę powietrza :) Jak widać, dla niektórych minuta drobnej pomocy to zdecydowanie za dużo :)

Następnie szybki zjazd na jarmark, aby sprezentować mamie nalewkę, a tacie smalec. Oczywiście wszystko pochodziło z domowych wyrobów, co dało się odczuć (można było smakować przy każdym stoisku) ;)

Do Torunia miałam wyjechać o 12, ale o tej godzinie dopiero dotarłam do domu, więc szybka kawa, dwa ciastka na śniadanie (pierwsze!), zabranie stroju i ruszyłam. Teraz wyjaśnię o co chodzi - pojechałam do Torunia na Elegancką Masę Krytyczną :) Nie mogłam odpuścić tej właśnie masy - w końcu u nas jeszcze takiej nie było, a trzeba pokazać innym bydgoskim (i toruńskim) dziewczynom, że można jechać w każdym stroju. W moim wypadku jeszcze na ostro :D Dotarłam w rekordowym dla siebie czasie - ponad 40 km przejechane w ok. 1h 30 min. :D Po wizycie w centrum i dojeździe na masę, licznik pokazywał średnią prędkość 25 km/h :D Może dla innych jest to norma, ale ja jeszcze takiej średniej nie osiągnęłam, więc ogromnie się cieszę :D Przed masą jeszcze szybko się przebrałam we wczorajszy testowy strój, który zresztą zdał egzamin :)

Jak widać, wcale nie miałam ochoty na konkurs, poza tym słońce mnie porządnie oślepiało :P




Chyba lepiej wyglądam w takim stroju jadąc niż stojąc ;)


Bydgoska ekipa w komplecie:


Reklama Masy Krytycznej:


W rytmie reggae :)


Najlepszy przyjaciel człowieka - pies i rower :D


Jechali z nami całą trasę :) Jadąc na miejsce startu, minęłam tego pana, widząc jak pies szarpnął go, próbując złapać gołębie. Bez problemu utrzymał równowagę. Podziwiam!

Po masie podjechaliśmy jeszcze na herbatę do siedziby stowarzyszenia Rowerowy Toruń.

Powrót standardowo miał być samotny, jednak ostatecznie jechałam z Witkiem i Wojtkiem. I tu złapał mnie kryzys. Ta wycieczka miała być również drugim testem - czy jestem na tyle wytrzymała fizycznie, aby przejechać ponad 100 km na raz. Nie jestem :( Trzymałam się zwykle na końcu, czasem w środku i próbując prowadzić naszą trójkę, jednak zbyt szybko opadałam z sił. Co zabawne, gdy złapał mnie ostateczny kryzys, zbierałam jeszcze resztki sił i znów mogłam jechać ok. 30 km/h. Tabliczka Bydgoszczy pojawiła się dość niespodziewanie, gdzie nastąpiła przerwa i zajadanie się słodyczami :P Może pewna fotka do mnie dotrze, to dodam w którymś z następnych opisów :D

I tu cudowna jazda się kończy... Jadąc przez Fordon pojawiło się wiele dziur. Zbyt wiele. I zbyt wiele szkła, jak się okazało. Nagle poczułam, że tylne koło nie jedzie tak dobrze, jak wcześniej i za bardzo obijam obręcz. Stanęłam, patrzę, macam - Nie!!! Bardzo rzadko mi się to zdarza, ale w końcu mnie trafiło - flak :( Uznałam, że nie ma sensu łatać dętki na ostatnich 10 km i pompując co jakiś czas koło jakoś dojadę. Ostatecznie dojechałam - jadąc 10-18 km/h :( A ostatnio powtarzam innym - jak jadę sama, to nic się nie dzieje, a jak z kimś, to zawsze coś. Jaki wniosek? Chyba sami wiecie...

Po tej trasie, miałam tylko jedno marzenie - prysznic, kakao i łóżko. Niestety, marzenie uleciało wraz z uciekającym z dętki powietrzem... Ostatecznie skończyło się na łataniu dętki, rozgrzaniem się nalewką :P, prysznicem i łóżkiem. Ach, dawno tak za poduszką nie tęskniłam :D

Mimo wszystko, to był bardzo pozytywny dzień. I moja pierwsza setka w tym roku :D I tym samym dodałam w końcu nową zakładkę - 100-150 :D


I zapomniałam jeszcze dodać, że poznałam dwóch jedynych ostrokołowców z Chełmna :D Od razu przestałam się tak wyobcowana, jak pisałam niedawno :D Być może pojawią się na piątkowej Bydgoskiej Masie Krytycznej (pierwszy raz legalnej - zapraszam! ). Oby tylko dotrzymali słowa :)


I jeszcze zapomniałam dodać - swój poprzedni rekord z sierpnia zeszłego roku pobiłam dokładnie o 9,02 km :D
Mam nadzieję, że nic więcej już mi się nie przypomni :P




  • DST 25.79km
  • Czas 01:35
  • VAVG 16.29km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piątkowo-weekendowo :)

Piątek, 23 kwietnia 2010 · dodano: 25.04.2010 | Komentarze 0

Uff, uzupełniam to dopiero w niedzielę, ponieważ wcześniej nie było czasu. Po weekendowych wydarzeniach piątek już jest dość odległy, ale postaram sobie przypomnieć, jak to było... ;)

Dziś (opis tak pisany, jakbym uzupełniła go na czas:P ) zrobiłam sobie mały test, czy nie zapomniałam, jak to jest jechać w spódniczce i obcasach. Wyjechałam po 6 rano do pracy, ubrana w obcasy, wiosenną spódniczkę do kolan i narzuconą na resztę lekką dżinsową kurtką. Wydawało mi się, że nie jest jednak tak zimno, ale... zaraz, zaraz - dlaczego rowerzyści jeżdżą w zimowych kurtkach, a zziębnięci piesi tak się dziwnie na mnie patrzą? Aaa, ponieważ przymroziło, co zauważyłam dopiero, patrząc na zamarznięte szyby samochodów :D Mimo wszystko, jechało mi się w sam raz :)

Dziś tylko na 4 godziny, więc po pracy szybkie zakupy i do domu.

A po południu... na kolejne zakupy z mamą, tym razem dłuższe i poważniejsze. Jak się niestety okazało, nic konkretnego nie kupiłyśmy, za to trafiłyśmy na coroczny jarmark na ul. Długiej. Żadnych fotek niestety nie zrobiłam, ale jest chociaż kilka znalezionych w internecie. Bardzo żałuję, że sama nie zdążyłam nic zrobić, gdyż było wiele okazji i pomysłów do zdjęć. Cóż.. za rok :)

Ciekawy pomysł na grillowanie:


Wersja dla lubiących zjeść:


I wersja dla panów :)


Pod wieczór jeszcze jazda do bankomatu i... chyba jeszcze gdzieś, bo dystans jakiś długi wyszedł :) Ale tego już nie pamiętam... :P




  • DST 9.40km
  • Czas 00:47
  • VAVG 12.00km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zimowo-kwietniowo cd.

Czwartek, 22 kwietnia 2010 · dodano: 22.04.2010 | Komentarze 2

Dystans byłby jeszcze mniejszy i prędkość też, ale się bardziej postarałam :P

Najpierw na zakupy. Niecały kilometr dalej :D Rower został zabrany nie z lenistwa (aż tak leniwa nie jestem... chyba:P), a z chęci jazdy po zakupach. Jak poczułam jednak temperaturę na własnej skórze, to od razu odechciało mi się jakiejkolwiek wycieczki :/

Miało się dziś skończyć z dokładnym dystansem 1,72 km, ale pod wieczór zadzwonił Witek, że mogę odebrać plakaty masowe... Aż tak "daleko" nie miałam, ale chciałam wpisać coś bardziej konkretnego, więc powrót dość okrężną drogą :P


Uuu, jak tu się ostatnio cicho i nudno zrobiło....


Mały edit, żeby poprawić czas jazdy - oczywiście jechałam 47 minut, a nie 47 godzin. Jechałam wolno, ale bez przesady :P


Kategoria Z Żyletą


  • DST 11.36km
  • Czas 00:39
  • VAVG 17.48km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Piękna" pogoda tej zimy... tzn. wiosny :P

Środa, 21 kwietnia 2010 · dodano: 22.04.2010 | Komentarze 0

Deszcz, grad, wiatr... zaczęłam się zastanawiać, czy ja żyję w innym świecie, w którym jest już kwiecień i dawno powinno być słonecznie, zielono, ciepło... To jednak nie ja się chyba pomyliłam, a pogoda, która dalej sobie żarty robi :/

Miało być dziś oczywiście więcej km, ale pogoda wcale nie zachęciła mnie do jazdy. Z czasem też średnio, więc nawet lepiej, że wyszło, jak wyszło.

Trasa wieczorna, okrężną drogą do pracy, aby spytać i poprosić o parę zmian w grafiku... Udało się :D:D:D

W tym miesiącu tak się nieszczęśliwie złożyło, że w dniach imprez rowerowych miałam być w pracy. Na szczęście kierowniczka się zgodziła i mogę pojawić się na wszystkich, na których sobie zaplanowałam. Hura! :D:D:D Oby tylko pogoda dopisała... Tfu, tfu ;)

Gdy miałam wracać do domu, zaczęło lać... i sypnęło gradem :/ Przeczekałam, ale od razu zaczęłam sobie wyrzucać, że nie założyłam błotnika na tył. No tak, przecież jak wyjeżdżałam, to zrobiło się sucho i niebo też nawet ładne było. Mam, co chciałam :P

Powrót w baardzo dobrym nastroju, najchętniej puściłabym kierownicę i pobujała się w rytm muzyki... Coś mi się wydaje, że źle by się to skończyło, ale czy to popsułoby mi humor? Nie sądzę... :D