Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi zyleta z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 11235.37 kilometrów w tym 22.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.91 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy zyleta.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

15-50

Dystans całkowity:5868.02 km (w terenie 22.00 km; 0.37%)
Czas w ruchu:154:50
Średnia prędkość:19.18 km/h
Maksymalna prędkość:45.60 km/h
Suma kalorii:613 kcal
Liczba aktywności:216
Średnio na aktywność:27.17 km i 1h 31m
Więcej statystyk
  • DST 20.00km
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przedmasowo.

Piątek, 7 maja 2010 · dodano: 13.05.2010 | Komentarze 1

Rano do pracy, po południu z pracy. Prawie normalka, gdyby nie to, że padało. Ba, lało, nie padało...

Jak zwykle rano, autobus podjechał na przystanek w momencie, kiedy jechałam. Myśl o złamaniu się i rezygnacji z roweru była bardzo silna, ale wytrzymałam. Na szczęście :)

Taki widok sprawia, że uśmiech od razu się na twarzy pojawia i chęć do jazdy od razu jest:


Barierka specjalnie uchwycona, żeby było widać jak najwięcej samochodów. Nie chciało mi się już przejeżdżać na drugą stronę kładki, ale tam pewnie było to samo :P


Następnie na 18 na spotkanie organizacyjne w sprawie masy. Deszcz uniemożliwił spotkanie w Myślęcinku, więc zmiana na Stary Rynek. Jazda w deszczu, po dotarciu okazało się, że tylko 2 osoby wybrały rowery. Ostrokołowcy są wytrwali :D

Stowarzyszenia nie udało się założyć, gdyż pojawiło się tylko 7 osób, zamiast wymaganych 15.

Po spotkaniu prosto do domu.

Wpis bez czasu jazdy, ponieważ w pracy przypadkowo całkowicie wyzerowałam licznik :(




  • DST 33.37km
  • Czas 02:14
  • VAVG 14.94km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bydgoska legalna Masa Krytyczna

Piątek, 30 kwietnia 2010 · dodano: 10.05.2010 | Komentarze 0

Na początek kilka informacji:

Była to pierwsza od bardzo dawna legalna masa. Pojawiło się ok. 70 osób. Przybyło 2 policjantów na motorach, 2 strażników miejskich na rowerach oraz 1 ratownik medyczny z Grupy Ratowniczej "WSTAŃ". Trasa ok. 10 km, tempo (moim zdaniem) w sama raz.


Tyle z ogólnych informacji, pora na moje przemyślenia :)

70 osób! 70! Takiego wyniku większość się nie spodziewała. Osobiście liczyłam na co najwyżej 50, jednak taka ilość pozytywnie mnie zaskoczyła. Masa przebiegła bardzo sprawne, mimo początkowych rozbieżności między tym, co było ustalone, a tym, co panowie policjanci wiedzieli. Jednak Wojtek "Buldi" (zajmujący się papierkowymi sprawami i główną organizacją) wszystko wyjaśnił :)
Nikt nie trąbił, nikt nie wjeżdżał między nas... Tylko by spróbowali :P Pogoda dopisała - czego chcieć więcej :D

Masa zakończona na Starym Rynku, gdzie można było podpisać się pod petycją do władz Bydgoszczy.

Kilka zdjęć, wykonanych przez Witka i Anię:



Końca nie widać... :)



Na Starym część osób odjechała, reszta zebrała się w grupki na chwilę rozmowy. Ja położyłam swój rower parę kroków ode mnie, stałam rozmawiałam, fiksiarz Mikołaj pojechał oblewać koniec średniej szkoły. Rozmowy, rozmowy... nagle ktoś podbiega, bierze na plecy mojego ostrzaka i ucieka! Szok, krzyk, przerażenie... i nagle spojrzenie na "sprawcę". Mikołaj (specjalnie link, żeby każdy wiedział:P ) postanowił zrobić sobie żart. No tak, tylko samobójca kradłby ostrzaka... I to biorąc go na plecy :D

Emocje dalej mnie jednak nie opuściły, co czuję, opisując to zdarzenie :)

Następnie mały after do Myślęcinka "Tylko dla wybranych" :P Oczywiście mógł jechać każdy, ale ostatecznie przy źródełku pojawiło się 5 osób - 4 chłopaków i oczywiście 1 dziewczyna (zgadnijcie kto:D ).

Wieczorny powrót przez większość drogi z kolegami... Dopiero gdy jechałam sama przypomniało mi się coś jeszcze... Wczoraj obiecałam mamie, że kupię wino, na które sama namawiałam :) Miałam kupić rano, ale nie było kiedy, więc miałam kupić po masie... Na liczniku dokładnie 21:50, czyli za 10 minut zamykają mi sklep!

Szybki podjazd, przypięcie roweru i znów równie "miła" obsługa. W informacji przy okazji zostawianego plecaka usłyszałam "Byle szybko". Przecież miałam jeszcze 10 minut :P Przy stoisku z alko czekałam kilka minut na zapłacenie, postanowiłam więc, że pójdę z tym do kas głównych (w końcu w tym samym sklepie 3 km dalej, można bez problemu). Tam usłyszałam, że jeśli będzie to "nabite" w kasie głównej, to pan może stracić pracę. Ok, wrócę, w końcu to nie problem. I tam się zaczęło... najpierw, że kasa była zamknięta już wcześniej i pretensje, co teraz zrobić... Oczywiście mogłam podpowiedzieć, ale po co. Następnie, że pani akurat podchodziła, jak ja odchodziłam... A co to był za problem zawołać mnie? No tak, jak widać był. Z łaski udało się zapłacić, oczywiście cena była zupełnie nie ta, która widniała pod produktem (oczywiście zawyżona), ale nie chciało mi się nawet zwracać uwagi.
Zakupy, które miałam zrobić w 5 minut, zajęły mi 15... Gdybym miała czas, to na pewno pojechałabym do drugiego sklepu. A tak, znowu nauczka :)

Więcej zdjęć: tu i tu

I jeszcze link do artykułu i wywiadu, którego "wcale nie było" :)




  • DST 39.28km
  • Czas 01:49
  • VAVG 21.62km/h
  • VMAX 39.20km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Różne + Myślęcinek

Czwartek, 29 kwietnia 2010 · dodano: 30.04.2010 | Komentarze 5

Załatwienie spraw, a pod wieczór do Myślęcinka. Tym razem przejazd z przemyśleniami, więc bez muzyki.

Zawsze rower traktowałam, jak odskocznię od problemów, ale gdy istotne problemy się pojawiają, to trudno czerpać przyjemność z jazdy...

Wieczorem pozytywny akcent - zdjęcie, wykonane przez Wojtka :)



Jak widać, jedna czekolada to zdecydowanie za mało :P
A tak w ogóle, to moje pierwsze zdjęcie w kasku ;)


Kategoria 15-50, Z Żyletą


  • DST 36.86km
  • Czas 01:41
  • VAVG 21.90km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spacerek

Poniedziałek, 26 kwietnia 2010 · dodano: 27.04.2010 | Komentarze 0

Oczywiście rowerowy. Oczywiście miał być, bo jak zwykle pędziłam nie wiadomo gdzie.

Weekend nie dał o sobie szybko zapomnieć. Kolana bolą w pełni, ledwie mogę chodzić, jeździć też średnio. O kucaniu nie wspomnę, wstaję potem przez kilka minut :/

Jazda miała być w pełni rekreacyjna, dla rozruszania kolan. Przed wyjazdem posmarowałam tylko prawe kolano maścią. Po chwili jazdy żałowałam, że tylko to bardziej bolące, ponieważ wbrew pozorom lewe też sporo wymęczyłam. Jak tylko dojechałam do Myślęcinka, słuchawki na uszy i spacerowa jazda się skończyła. Nie wytrzymałam :D Może to i nawet lepiej, kolana jakby trochę mniej bolały.

Z dzisiejszych zdarzeń:
- jak zwykle prawie potrącona przez samochód na przejeździe rowerowym - ja na zielonym, kobieta na strzałce. Żeby mi nie zwiała, uderzyłam pięścią w samochód, podjechałam i powiedziałam, żeby patrzyła, jak jedzie. Usłyszałam, że przecież patrzyła. Taak? To ciekawe, obserwowałam ją, jak podjeżdżała do przejścia i jedyne, na co zwracała uwagę, to czy ma wolny pas na skręt.

- na ścieżkach zwracałam dziś uwagę ludziom w różny sposób - starszym słownie, młodszym mniej słownie :P Dalej uważam, że rozpychanie się łokciami nie należy do najbezpieczniejszych, szczególnie jeśli z łokci obrywa dres i jego dziewczyna :P Ale o tym pomyślałam dopiero po fakcie :D

- co do starszych, zwróciłam starszemu panu z psem uwagę, że idzie po ścieżce. Przeprosił i się usunął, chwila rozmowy i mój tekst, którego chyba sobie nigdy nie wybaczę: "Bo ten ładniejszy kolor jest dla rowerzystów." Musiałam być jednak bardzo zmęczona mówiąc to, co powiedziałam. Różowy ładniejszy??? - Tego sobie na pewno nie wybaczę :P


Kategoria 15-50, Z Żyletą


  • DST 25.79km
  • Czas 01:35
  • VAVG 16.29km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piątkowo-weekendowo :)

Piątek, 23 kwietnia 2010 · dodano: 25.04.2010 | Komentarze 0

Uff, uzupełniam to dopiero w niedzielę, ponieważ wcześniej nie było czasu. Po weekendowych wydarzeniach piątek już jest dość odległy, ale postaram sobie przypomnieć, jak to było... ;)

Dziś (opis tak pisany, jakbym uzupełniła go na czas:P ) zrobiłam sobie mały test, czy nie zapomniałam, jak to jest jechać w spódniczce i obcasach. Wyjechałam po 6 rano do pracy, ubrana w obcasy, wiosenną spódniczkę do kolan i narzuconą na resztę lekką dżinsową kurtką. Wydawało mi się, że nie jest jednak tak zimno, ale... zaraz, zaraz - dlaczego rowerzyści jeżdżą w zimowych kurtkach, a zziębnięci piesi tak się dziwnie na mnie patrzą? Aaa, ponieważ przymroziło, co zauważyłam dopiero, patrząc na zamarznięte szyby samochodów :D Mimo wszystko, jechało mi się w sam raz :)

Dziś tylko na 4 godziny, więc po pracy szybkie zakupy i do domu.

A po południu... na kolejne zakupy z mamą, tym razem dłuższe i poważniejsze. Jak się niestety okazało, nic konkretnego nie kupiłyśmy, za to trafiłyśmy na coroczny jarmark na ul. Długiej. Żadnych fotek niestety nie zrobiłam, ale jest chociaż kilka znalezionych w internecie. Bardzo żałuję, że sama nie zdążyłam nic zrobić, gdyż było wiele okazji i pomysłów do zdjęć. Cóż.. za rok :)

Ciekawy pomysł na grillowanie:


Wersja dla lubiących zjeść:


I wersja dla panów :)


Pod wieczór jeszcze jazda do bankomatu i... chyba jeszcze gdzieś, bo dystans jakiś długi wyszedł :) Ale tego już nie pamiętam... :P




  • DST 34.55km
  • Czas 01:30
  • VAVG 23.03km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Myślęcinek.

Wtorek, 20 kwietnia 2010 · dodano: 22.04.2010 | Komentarze 0

Jak zwykle, tylko dziś z chwilowym opóźnieniem. Trzeba było więc przyspieszyć :) I przyspieszyłam :D

Patrząc jednak na średnią, niewiele się zmieniło, za to moje samopoczucie zmieniło się o 180 stopni. Nie było czasu, chęci na zatrzymywanie się, byle jechać :) Tylko nastrój dalej nie chciał się poprawić... Ostatnio zauważyłam, że jeśli wyjadę w złym humorze i się nie zmęczę, to w takim nastroju też wracam. Tak byłoby i dziś, gdyby nie pewne zdarzenie... Oczywiście, zdarzyło mi się to nie pierwszy raz, ale dalej poprawia mi to humor.

Wracając do domu, na ścieżce minął mnie starszy pan, ubrany w "lycrę", który kiwnął do mnie :) Nie wiem, czy zauważył i moje kiwnięcie, bo zanim się zorientowałam, to już mnie minął :P Przyznaję, do końca trasy jak i teraz dalej uśmiecham się na myśl o tym :)

Tak w ogóle - dobrze ktoś kiedyś wymyślił z tym gestem :)


Kategoria 15-50, Z Żyletą


  • DST 32.61km
  • Czas 01:29
  • VAVG 21.98km/h
  • VMAX 40.80km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poniedziałkowe zamulanie

Poniedziałek, 19 kwietnia 2010 · dodano: 19.04.2010 | Komentarze 0

Miałam wczoraj pojeździć, ale po sobotnim kryzysie, odpuściłam. Chciałam zatęsknić za rowerem, bo wtedy lepiej się jeździ. Dlatego dziś też miałam mu odpuścić... Ale nie wytrzymałam :D

Standardowo do Myślęcinka.

Chwilę po przyjeździe, spotkałam Witka i Wojtka, którzy jak się okazało spodziewali się mnie spotkać. Może bardziej by mnie to zdziwiło, ale zważając na fakt, że jeżdżę tam ostatnio bardzo często o stałej porze... to nie było już takie dziwne :P

Po rozmowie i krótkiej przejażdżce ruszyłam swoją trasą. Miałam jak zwykle pojeździć dłużej, ale i tak cieszę się, że udało mi się chociaż tyle przed zmrokiem.

Tytuł jest taki ze względu na dzisiejsze przemyślenia podczas jazdy... Mianowicie - ja chcę Poznań!
Tzn. nie do końca i nie do Poznania (chociaż...:D ). Chciałabym, aby kiedyś Bydgoszcz była choć w połowie tak ostrokołowa. Z jednej strony to dobrze, że jest tu tylko kilka ostrych kół (na chwilę obecną chyba 4), bo dzięki temu ostre dalej pozostaje "unikatowe" i nie powszednieje. Z drugiej jednak strony zauważyłam, że trochę to jednak męczy. Szczególnie ostatnio. Ciężko rozmawia się z kimś, kto nie rozumie i nie zna specyfiki tego roweru. Gorzej, gdy nawet nie chce. A od pewnego czasu, każda rozmowa z "nieostrym" rowerzystą sprawia, że czuję się dość wyobcowana... Nie, samotna może nie, w końcu jeszcze ktoś mnie tu rozumie ;) Ale gdy się odczuwa, że rower nie jest w jakikolwiek sposób "akceptowany", to tak, jakby nie akceptowało się mnie. A przecież on jest częścią mnie, mojej osobowości, charakteru. I to jest chyba też jeden z powodów, dla których wolę samotne wycieczki z przyrodą wokoło i słuchawkami w uszach...


Kategoria 15-50, Z Żyletą


  • DST 36.40km
  • Czas 01:42
  • VAVG 21.41km/h
  • VMAX 32.60km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Standard.

Czwartek, 15 kwietnia 2010 · dodano: 16.04.2010 | Komentarze 0

Jak zwykle Myślęcinek. Za późno wyjechałam, więc po raz kolejny nie udało się przejechać 50...

Nuda, nie ma co opisywać, nic się nie działo, poza tym, że ostatnio mijam osoby, które też bywają tam codziennie o tej porze co ja :)

Prędkość max aż wstyd wpisywać... Zauważyłam, że ostatnio wolę jeździć wolniej, ale stałym tempem, niż raz szybciej raz wolniej, jak robiłam kiedyś. Przyznaję, że teraz lepiej mi się jeździ.

Dalej zastanawiają mnie też moje średnie... Do czasu, kiedy miałam poprzedni licznik, tj. do końca listopada, moje średnie wahały się między 18-20 km/h. Teraz jest 20-23... Licznik mam ustawiony tak samo, kilometry też się zgadzają... Coś musi być jednak nie tak :P


Kategoria 15-50, Z Żyletą


  • DST 45.14km
  • Czas 02:03
  • VAVG 22.02km/h
  • VMAX 35.60km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Zwierzęta w zoo - ludzi atrakcja, zwierząt cierpienie"

Środa, 14 kwietnia 2010 · dodano: 16.04.2010 | Komentarze 2

Standardowo już do Myślęcinka.

Wcześniej jednak do rowerowego spytać, czy dotarła może żółta owijka. Nie dotarła, muszę poczekać do przyszłego tygodnia.

Przejazd przez park, coś mi śmignęło przed kołem. Rudzielec! To znaczy wiewiórka oczywiście :D

W Myślęcinku spotkałam Wojtka, który czekał na Witka :) Chwila rozmowy... dłuższa chwila, 3-krotne pożegnanie i dopiero pojechałam w swoją stronę :P Po przejechaniu pierwszego kółka, znowu chwila rozmowy, tym razem ostateczne pożegnanie :)

Jadąc dalej, trochę się zamyśliłam. W pewnym momencie usłyszałam jakiś szelest. Przyznaję, trochę się przestraszyłam, ale jak się okazało nie tylko ja. Okazało się, że to sarny. Najwyraźniej chciały przejść na drugą stronę i tak oto przez chwilę dzieliła nas różnica kilku metrów :) Oczywiście najmniejszy ruch je spłoszył i uciekły trochę dalej. A potem już uciekły całkowicie, gdy dogonił mnie Witek i wszystkie je wystraszył :(

Chwila wspólnej jazdy, po czym pojechałam dalej robić swoje małe, nudne kółka...


Tytuł nasunął mi podczas dzisiejszej jazdy. Zawsze lubiłam zwierzęta, a widok ich w naturalnym środowisku zawsze działał na mnie w jakiś sposób kojąco. Radość z widoku owych saren szybko mi jednak minęła, gdy zdałam sobie sprawę, że kilkadziesiąt metrów dalej również są sarny... Ale te są już ogrodzone...

Nigdy chyba tak naprawdę nie potrafiłam zrozumieć, po co więzi się je w klatkach. Dla atrakcji? Owszem, dzieciom może się to podoba, dorosłym również, ale co to za radość patrzeć na smutne zwierzę, którego "dom" nie pozwala nawet na porządny bieg. Chyba że w kółko. Dla pieniędzy? Taak, jak zwykle wszystko toczy się wokół nich. Wątpię, aby pomysłodawcom czegoś takiego chodziło o zadowolenie innych. Ludzi przyciąga nieznane, a czym zwierzę jest bardziej egzotyczne, tym więcej osób zapłaci za jego obejrzenie. W takim momencie cieszę się, że jestem "tylko" człowiekiem, który może decydować sam o sobie, a nie zwierzakiem, który ma być "maszynką" do robienia pieniędzy...


Kategoria 15-50, Z Żyletą


  • DST 43.14km
  • Czas 01:58
  • VAVG 21.94km/h
  • VMAX 35.30km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Udany" dzień.

Wtorek, 13 kwietnia 2010 · dodano: 14.04.2010 | Komentarze 2

Do Myślęcinka.

Po wczorajszej trasie czułam, że łańcuch znów jest poluzowany, ale nie za bardzo się tym przejęłam, ponieważ myślałam, że nie jest tak źle. Jak się okazało było.

Zjeżdżając Bełzy do świateł tradycyjnie już łańcuch spadł. Na tym jednak nie skończył, bo wplątał się we wszystkie możliwe miejsca :/ Standardowo już odwrócenie roweru, wyciągnięcie narzędzi i szybka naprawa. Po kilku minutach jazdy znowu poczułam, że łańcuch się luzuje. "Świetnie!" - pomyślałam tracąc humor. Za lekko dokręciłam koło, więc się natychmiast przemieściło. W tym stanie dojechałam do najbliższego rowerowego. Poprosiłam o nakrętki i stwierdziłam, że dojadę jeszcze tak do Myślęcinka, tam je wymieniając. Zadowolona zatrzymałam się przy najbliższej ławce i rozpoczęłam wymianę... Odkręciłam stare, jak się już okazało wytarte nakrętki (dlatego trzymały co najwyżej 30 km, a nie 100), nakręciłam nowe i chciałam dokręcić kluczem. Klucz jednak wydawał się za duży. Oczywiście był, przecież zapomniałam, że poprzednie nakrętki to 17, a ja właśnie kupiłam 15 :(

Rowerzystów wielu, przechodniów też, ale na tych wszystkich tylko 1 pieszy i 1 rowerzysta spytali, czy w czymś mi pomóc... Oczywiście, że mogli, pod warunkiem, że mają odpowiedni klucz. Jak sądziłam, nie mieli :P

Uznałam, że lepiej mieć za duży klucz niż za mały, więc wpadłam na pomysł, aby w wolne miejsce włożyć gałązki. Jakoś udało się trochę przykręcić, ale czułam, że to nie będzie odpowiednio mocno, więc postanowiłam, że przykręcę stare nakrętki, wrócę do rowerowego i po prostu pożyczę na chwilę klucz. Do domu miałam dalej niż do nich, a chciałam jeszcze trochę pojeździć, więc wydało mi się to najlepszym rozwiązaniem. Oczywiście było najlepsze, ale najpierw musiałam odkręcić nowy zakup... O ręcznym odkręceniu mogłam zapomnieć, a klucza nie miałam :( Więc znowu gałęzie do pomocy, udało się odkręcić, podjazd po klucz, wymiana, chwila rozmowy i w trasę :) Uff :)

Miałam dobić do 50 km, ale po wszystkim było już za późno, więc wyszło właściwie tyle, ile wczoraj.

Fotki z innego dnia, ale dodane dopiero dziś:


Strzeż się pociągu...


Tego "pociągu"? :P


Oczywiście jest to kolejka wąskotorowa w Myślęcinku, która jest atrakcją w sezonie. Ile kosztuje przejazd nią, nie pamiętam, ale chętnie bym z niej jeszcze kiedyś skorzystała :D



Za kolejką obraz już nie tak ładny, ten wagonik do jazdy raczej się już nie nadaje. Chyba, że czeka na "remont".


Kategoria 15-50, Z Żyletą