Info

Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2014, Wrzesień1 - 0
- 2014, Marzec6 - 0
- 2014, Styczeń2 - 0
- 2013, Maj1 - 2
- 2013, Styczeń1 - 0
- 2012, Maj7 - 0
- 2012, Kwiecień20 - 0
- 2012, Marzec28 - 0
- 2012, Luty4 - 0
- 2011, Marzec5 - 0
- 2011, Luty25 - 8
- 2011, Styczeń17 - 0
- 2010, Grudzień15 - 0
- 2010, Listopad12 - 0
- 2010, Październik13 - 8
- 2010, Wrzesień12 - 0
- 2010, Sierpień23 - 11
- 2010, Lipiec27 - 12
- 2010, Czerwiec27 - 32
- 2010, Maj23 - 27
- 2010, Kwiecień27 - 41
- 2010, Marzec24 - 52
- 2010, Luty16 - 51
- 2010, Styczeń21 - 71
- 2009, Grudzień27 - 84
- 2009, Listopad28 - 90
- 2009, Październik26 - 38
- 2009, Wrzesień25 - 9
- 2009, Sierpień2 - 0
Z Żyletą
Dystans całkowity: | 9502.83 km (w terenie 22.00 km; 0.23%) |
Czas w ruchu: | 237:29 |
Średnia prędkość: | 19.93 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.20 km/h |
Suma kalorii: | 613 kcal |
Liczba aktywności: | 381 |
Średnio na aktywność: | 24.94 km i 1h 25m |
Więcej statystyk |
- DST 45.14km
- Czas 02:03
- VAVG 22.02km/h
- VMAX 35.60km/h
- Sprzęt Ostrzak:)
- Aktywność Jazda na rowerze
"Zwierzęta w zoo - ludzi atrakcja, zwierząt cierpienie"
Środa, 14 kwietnia 2010 · dodano: 16.04.2010 | Komentarze 2
Standardowo już do Myślęcinka.
Wcześniej jednak do rowerowego spytać, czy dotarła może żółta owijka. Nie dotarła, muszę poczekać do przyszłego tygodnia.
Przejazd przez park, coś mi śmignęło przed kołem. Rudzielec! To znaczy wiewiórka oczywiście :D
W Myślęcinku spotkałam Wojtka, który czekał na Witka :) Chwila rozmowy... dłuższa chwila, 3-krotne pożegnanie i dopiero pojechałam w swoją stronę :P Po przejechaniu pierwszego kółka, znowu chwila rozmowy, tym razem ostateczne pożegnanie :)
Jadąc dalej, trochę się zamyśliłam. W pewnym momencie usłyszałam jakiś szelest. Przyznaję, trochę się przestraszyłam, ale jak się okazało nie tylko ja. Okazało się, że to sarny. Najwyraźniej chciały przejść na drugą stronę i tak oto przez chwilę dzieliła nas różnica kilku metrów :) Oczywiście najmniejszy ruch je spłoszył i uciekły trochę dalej. A potem już uciekły całkowicie, gdy dogonił mnie Witek i wszystkie je wystraszył :(
Chwila wspólnej jazdy, po czym pojechałam dalej robić swoje małe, nudne kółka...
Tytuł nasunął mi podczas dzisiejszej jazdy. Zawsze lubiłam zwierzęta, a widok ich w naturalnym środowisku zawsze działał na mnie w jakiś sposób kojąco. Radość z widoku owych saren szybko mi jednak minęła, gdy zdałam sobie sprawę, że kilkadziesiąt metrów dalej również są sarny... Ale te są już ogrodzone...
Nigdy chyba tak naprawdę nie potrafiłam zrozumieć, po co więzi się je w klatkach. Dla atrakcji? Owszem, dzieciom może się to podoba, dorosłym również, ale co to za radość patrzeć na smutne zwierzę, którego "dom" nie pozwala nawet na porządny bieg. Chyba że w kółko. Dla pieniędzy? Taak, jak zwykle wszystko toczy się wokół nich. Wątpię, aby pomysłodawcom czegoś takiego chodziło o zadowolenie innych. Ludzi przyciąga nieznane, a czym zwierzę jest bardziej egzotyczne, tym więcej osób zapłaci za jego obejrzenie. W takim momencie cieszę się, że jestem "tylko" człowiekiem, który może decydować sam o sobie, a nie zwierzakiem, który ma być "maszynką" do robienia pieniędzy...
- DST 43.14km
- Czas 01:58
- VAVG 21.94km/h
- VMAX 35.30km/h
- Sprzęt Ostrzak:)
- Aktywność Jazda na rowerze
"Udany" dzień.
Wtorek, 13 kwietnia 2010 · dodano: 14.04.2010 | Komentarze 2
Do Myślęcinka.
Po wczorajszej trasie czułam, że łańcuch znów jest poluzowany, ale nie za bardzo się tym przejęłam, ponieważ myślałam, że nie jest tak źle. Jak się okazało było.
Zjeżdżając Bełzy do świateł tradycyjnie już łańcuch spadł. Na tym jednak nie skończył, bo wplątał się we wszystkie możliwe miejsca :/ Standardowo już odwrócenie roweru, wyciągnięcie narzędzi i szybka naprawa. Po kilku minutach jazdy znowu poczułam, że łańcuch się luzuje. "Świetnie!" - pomyślałam tracąc humor. Za lekko dokręciłam koło, więc się natychmiast przemieściło. W tym stanie dojechałam do najbliższego rowerowego. Poprosiłam o nakrętki i stwierdziłam, że dojadę jeszcze tak do Myślęcinka, tam je wymieniając. Zadowolona zatrzymałam się przy najbliższej ławce i rozpoczęłam wymianę... Odkręciłam stare, jak się już okazało wytarte nakrętki (dlatego trzymały co najwyżej 30 km, a nie 100), nakręciłam nowe i chciałam dokręcić kluczem. Klucz jednak wydawał się za duży. Oczywiście był, przecież zapomniałam, że poprzednie nakrętki to 17, a ja właśnie kupiłam 15 :(
Rowerzystów wielu, przechodniów też, ale na tych wszystkich tylko 1 pieszy i 1 rowerzysta spytali, czy w czymś mi pomóc... Oczywiście, że mogli, pod warunkiem, że mają odpowiedni klucz. Jak sądziłam, nie mieli :P
Uznałam, że lepiej mieć za duży klucz niż za mały, więc wpadłam na pomysł, aby w wolne miejsce włożyć gałązki. Jakoś udało się trochę przykręcić, ale czułam, że to nie będzie odpowiednio mocno, więc postanowiłam, że przykręcę stare nakrętki, wrócę do rowerowego i po prostu pożyczę na chwilę klucz. Do domu miałam dalej niż do nich, a chciałam jeszcze trochę pojeździć, więc wydało mi się to najlepszym rozwiązaniem. Oczywiście było najlepsze, ale najpierw musiałam odkręcić nowy zakup... O ręcznym odkręceniu mogłam zapomnieć, a klucza nie miałam :( Więc znowu gałęzie do pomocy, udało się odkręcić, podjazd po klucz, wymiana, chwila rozmowy i w trasę :) Uff :)
Miałam dobić do 50 km, ale po wszystkim było już za późno, więc wyszło właściwie tyle, ile wczoraj.
Fotki z innego dnia, ale dodane dopiero dziś:
Strzeż się pociągu...
Tego "pociągu"? :P
Oczywiście jest to kolejka wąskotorowa w Myślęcinku, która jest atrakcją w sezonie. Ile kosztuje przejazd nią, nie pamiętam, ale chętnie bym z niej jeszcze kiedyś skorzystała :D
Za kolejką obraz już nie tak ładny, ten wagonik do jazdy raczej się już nie nadaje. Chyba, że czeka na "remont".
- DST 43.59km
- Czas 01:55
- VAVG 22.74km/h
- VMAX 37.60km/h
- Sprzęt Ostrzak:)
- Aktywność Jazda na rowerze
Rower, pies...
Poniedziałek, 12 kwietnia 2010 · dodano: 13.04.2010 | Komentarze 0
A właściwie najpierw pies - 4 km szybszego tempa. Po 1,5 km stanął nie mając zamiaru dalej iść, więc musiałam zwolnić :D Oczywiście tych km nie dodaję do rowerowego wyniku, gdyż tempo też powinnam podać. A tak sobie zaniżać nie będę :P
Następnie do Myślęcinka. Nie miałam konkretnego planu na długość trasy. Na pewno miało być 30, nie mniej. Wyszło trochę więcej, ale to dobrze. Pogoda standardowo ładna, po 20 km jazda w bezrękawniku, co dla innych było dość dziwne. Ale w długim rękawie było o wiele za gorąco, więc nie przejmowałam się innymi i jechałam.
W pewnym momencie trafiłam na 3 nastolatki-rowerzystki, które nie były zbyt przyjaźnie do mnie nastawione. Czyżby to przez moje tempo? Ale to nie moja wina, że moja kondycja jest lepsza niż ich. No dobrze moja :) W każdym razie objechałam je szybszym tempem jeszcze parę razy, przy każdym przejeździe miały coraz bardziej skwaszone miny. Nie ma to jak poprawiać sobie nastrój innymi :P
Zaliczyłabym dziś upadek przez pewną osobę na rolkach, która nie miała zamiaru bezpiecznie mnie minąć... i wjechałam prawie w tył pewnej pani, która postanowiła nagle odjechać jedną nogą w jedną stronę i drugą w drugą stronę zajmując całą szerokość... A to wszystko na ścieżce... Ale o tym będzie po jakimś nudnym dniu bez przygód, bo moje przemyślenia na ten temat trochę pewnie zajmą... ;)
Właściwie nie wiem, co to jest. Ale czy to ważne? Najważniejsze, że przyciąga uwagę :)
W końcu zdjęcie mojej pierwszej szprychówki (i do tego dwustronnej):
Łańcuch wymieniony kilka dni temu, a już brudny :/
- DST 10.50km
- Czas 00:32
- VAVG 19.69km/h
- VMAX 31.10km/h
- Sprzęt Ostrzak:)
- Aktywność Jazda na rowerze
Praca
Sobota, 10 kwietnia 2010 · dodano: 13.04.2010 | Komentarze 0
Tylko do pracy i z powrotem.
I jeszcze wieczorem pół kilometra na niezdrowe jedzenie. Podczas czekania (10 min.) dawno nietrenowane stójki...
- DST 29.65km
- Czas 01:21
- VAVG 21.96km/h
- VMAX 38.00km/h
- Sprzęt Ostrzak:)
- Aktywność Jazda na rowerze
Chamstwo się szerzy...
Piątek, 9 kwietnia 2010 · dodano: 13.04.2010 | Komentarze 2
Tym razem w moim wydaniu :P Konkretnie dotyczy to przeganiania pieszych ze ścieżek rowerowych.
Wiem, w niemiłym wydaniu, bo jechanie wprost na kogoś czy wystawianie łokcia do miłych na pewno nie należy, ale humoru nie było, poza tym ile można mówić "Chodnik jest obok"...
Co do pierwszego przykładu, stosować będę - na ludzi skutecznie działa widok rozpędzającego się roweru i grzecznie przechodzili na drugą stronę. Oprócz jednego mężczyzny, który najpierw ledwie umknął mi przed kołem, a potem wrócił na ścieżkę... miałam ochotę zawrócić :P
Co do drugiego - spróbowałam raz, nie udało się, bo zrobiłam za duży łuk przy wymijaniu. Tego manewru jednak nie polecam, chyba że ktoś jest pewien jaką drogę ma przed sobą. Ja nie byłam :D Gdybym trafiła tego drecha z łokcia, to miałabym spory podjazd do pokonania w szybkim tempie :D Dla bydgoszczan - spod Tesco do góry :P
Dzisiaj do Myślęcinka.
Miałam dłużej pojeździć, ale standardowo czasu nie wystarczyło, więc tylko tyle. Pogoda ładna, fotki... jak pomysły są, to mi się nie chce, jak pomysłów nie ma, to się zatrzymuję i wychodzi takie coś:
Dobrze,ze chociaż pogoda była :)
- DST 23.91km
- Czas 01:08
- VAVG 21.10km/h
- VMAX 37.30km/h
- Sprzęt Ostrzak:)
- Aktywność Jazda na rowerze
Irytujący dzień.
Czwartek, 8 kwietnia 2010 · dodano: 08.04.2010 | Komentarze 7
Krótka przejażdżka.
W końcu dojechałam do Myślęcinka. Wczoraj nie zdążyłam z powodu... rozmów :P
Tylko jedno kółko, bo chciałam wrócić zanim się ściemni.
Rowerowy dzień nie był tak piękny jak zwykle. Ledwie wyjechałam (z kluczami w plecaku:P ), usłyszałam dziwny dźwięk i spowalnianą jazdę przy każdym obrocie. Zjechałam szybko na chodnik i znalazłam przyczynę. Jak zwykle poprosiłam w rowerowym o dopompowanie "do pełna". Okazało się, że było zbyt pełno i kawałek opony wyszło na zewnątrz :/ Trochę dziwne, że stało się to dopiero po tygodniu, a nie jak kiedyś, pół minuty po wyjeździe :P Wyjęłam klucze, odkręciłam koło (nie wiem po co) i próbowałam ją wcisnąć. Niestety się nie dało, musiałam spuścić większość powietrza. A zabrałam klucze, ale nie pompkę... Dobrze, że do domu była chwila to się wróciłam.
Wspomnę jeszcze, że podczas "serwisu" stworzyły się bliżej i dalej ode mnie 3 grupki osiedlowych blokersów. Zamiast mi pomóc, to tylko patrzyli :) Jak skończyłam, usłyszałam od jednego "Rower naprawiony?" Oczywiście, że naprawiony, inaczej być nie mogło :D
Dalej trasa średnia, piesi idący po całej szerokości chodnika, rolkarze jeżdżący po całej szerokości ścieżki, to za zimno, to znowu za ciepło, kierowcy wymuszający pierwszeństwo... To wszystko przez tą pogodę :P
Zdjęcie miało być wcześniej, ale lepiej późno niż wcale:
To zakup mojej mamy. Wcześniej nie była dobrze nastawiona do mojej cyklozy, a szczególnie gdy pojawił się pomysł z ostrym kołem. Ale teraz... duży plus :)
Gdy robiłam poprzednie zdjęcie, pies przyglądał mi się z zaciekawieniem... To jego też pofociłam :D
Miał być na tle roweru, ale i tak dobrze, że chociaż tyle się udało :D
Zdjęcie w takie pozie, bo chyba nie muszę dodawać jakich użyłam środków, żeby siedział spokojnie :D
Mały edit, aby wyjaśnić po co nie usunęłam czerwonych oczu ze zdjęć - normalnie niektórzy nie mogą się zorientować, gdzie są, więc wolałam zostawić :)
- DST 14.32km
- Czas 00:44
- VAVG 19.53km/h
- VMAX 38.40km/h
- Sprzęt Ostrzak:)
- Aktywność Jazda na rowerze
Testy, testy...
Środa, 7 kwietnia 2010 · dodano: 08.04.2010 | Komentarze 0
Przed południem do pracy. Autobusem! Miałam podjechać o 10 do rowerowego po nowy łańcuch, ale wiedziałam, że nie wyrobię się w godzinę z jego założeniem.
A w autobusie - muzyka w audycji radiowej nieciekawa, patrząc przez szybę ciągle myślałam o tym, jak właśnie jechałabym za autobusem, potem go wyprzedzała... i wkurzałam się patrząc, jak piesi chodzą po ścieżkach. Coś mi się wydaje, że tę jazdę będę przez kolejny rok wspominać, jak to "musiałam wsiąść do autobusu" :P W drodze powrotnej oczywiście pięciokilometrowy spacer. Przecież nie mogłam znowu wsiąść i się nudzić przez 10 minut, wolałam iść przez godzinę :D Przy okazji kupiłam łańcuch - niestety jest ciemny, jasnego nie było, ale kupiłam, bo nie było czasu na szukanie właściwego. Ten udało się łatwiej założyć, chociaż 3 razy próbowałam, bo ciągle za mało go skracałam. Gotowe :) Czas na testy. Zaopatrzyłam się we wszystkie narzędzia i pojechałam. Jedzie, nic nie spada, nie jest źle. Tylko dlaczego tak hałasuje :(( Nie smarowałam go niczym, bo nie było potrzeby. Jednak była :)
Podsumowując:
1) Działa, tylko muszę teraz pomyśleć, jak mogę przesunąć zębatkę, żeby linia była prosta. Patrząc z góry na niego i oglądając stary łańcuch, jest niedobrze :(
2) Jadąc Gdańską, usłyszałam od siedzących chłopaków: "I kwiatek do tego" :D (wyjaśnię później)
3) Na tej krótkiej trasie dłużej stałam i rozmawiałam z napotkanymi znajomymi niż naprawdę jechałam :P
- DST 35.13km
- Czas 01:51
- VAVG 18.99km/h
- VMAX 39.90km/h
- Sprzęt Ostrzak:)
- Aktywność Jazda na rowerze
:(
Wtorek, 6 kwietnia 2010 · dodano: 06.04.2010 | Komentarze 4
Wycieczka z Witkiem.
Umówiliśmy się na 12, jednak wcześniej przyjechał dawno niewidziany kuzyn i już wiedziałam, że na pewno się nie wyrobię. Za karę musiałam gonić Witka :P Chwila jazdy w spokojnym tempie i pojawił się piękny asfalt. Nie mogłam tego nie wykorzystać :D
Wszystko jednak szybko się zmieniło. Zbyt szybko... Za Osielskiem łańcuch "postanowił" sobie spaść. Chciałam go założyć i jechać dalej, ale okazało się, że za lekko przykręciłam koło i się przesunęło na tyle, że o dalszej jeździe mogłam zapomnieć. Klucza oczywiście nie zabrałam, bo "po co" :/ Kolega na szczęście bardziej zwracał uwagę na widoki, które mijaliśmy i powiedział, że niedawno minęliśmy sklep motoryzacyjny. A więc spacer do sklepu, pożyczyłam klucz i naprawiłam. To niestety nie pomogło, łańcuch dalej spadał. Następnie telefon do Mikołaja, czy ma może jakiś pomysł na to. Ostatecznie umówiliśmy się w Myślęcinku, a my wróciliśmy tempem 13-18 km/h (18 na zjazdach rzecz jasna). Jechałam tak wolno, bo tylko wtedy udało się jechać bez szarpania korbami i tym samym mogłam uniknąć dalszego spadania.
Diagnoza - skrócić, być może wymienić łańcuch, powinno być dobrze.
Po powrocie do domu łańcuch wrzuciłam do butelki z benzyną i umyłam rower. Następnie skrócenie łańcucha. Wcale to dla mnie nie okazało się proste i przyjemne - najpierw wypchnęłam nie ten sworzeń, który miałam, potem za bardzo skróciłam łańcuch, a następnie nie mogłam usunąć właściwego sworznia. Gdy ostatecznie skończyłam, chciałam wyjechać na zakupy przy okazji testując rower. Nie przejechałam nawet długości bloku, a spadł 2 razy :( Miałam go dość. Miał być prosty, bezawaryjny, a ciągle coś się dzieje :( Nawet byłam gotowa go sprzedać...
Jeszcze jedno - Witek, chciałam Cię publicznie przeprosić za siebie i rower: jego awarię, moje fochy i że nawet nie pozwoliłam Ci zrobić zdjęć. Teraz trochę żałuję, bo mogły to wyjść całkiem ciekawe fotki :)
Naprawdę powinnam jeździć sama. Jak jadę z kimś, to zawsze coś się dzieje, a jak sama to nie. To jednak coś oznacza...
- DST 9.76km
- Czas 00:31
- VAVG 18.89km/h
- VMAX 37.60km/h
- Sprzęt Ostrzak:)
- Aktywność Jazda na rowerze
Praca.
Sobota, 3 kwietnia 2010 · dodano: 05.04.2010 | Komentarze 4
Nie ma nic do opisania. Bo co tu opisywać... Wyjechałam po 6 rano, a wróciłam... też po 6, tylko wieczorem. Wiedziałam, żeby dziś nawet nie myśleć o wyższym obuwiu, bo niektórych opanował świąteczny szał.
Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, po co niektórzy tak się zachowują przed świętami. Kupują, co tylko wpadnie im w ręce, a potem i tak pewnie większość wyląduje w śmietniku. Może mnie to dziwi, bo wychowywano mnie, aby dzielić się z innymi i nie marnować tego, co się ma, bo nigdy nie wiadomo, co będzie jutro. Może poniekąd tak ukształtowało mnie środowisko... Próbowałam już w końcu być ekologiem, wegetarianką i altruistką. Tak naprawdę chyba nic mi do końca z tego nie wyszło, ale dzięki temu mam wiele cennych doświadczeń. I nauczyłam się, żeby nie przesadzać z pewnymi rzeczami. jak choćby zakupowe szaleństwo...
- DST 12.00km
- Czas 00:47
- VAVG 15.32km/h
- VMAX 35.30km/h
- Sprzęt Ostrzak:)
- Aktywność Jazda na rowerze
Praca i spotkanie
Piątek, 2 kwietnia 2010 · dodano: 05.04.2010 | Komentarze 2
Po 10 do pracy. Inaczej niż zwykle, ale grafik na ten kwartał układany przez inną osobę. Początkowo miałam być do 18.30, ale miałam zaległą godzinę, więc mogłam wyjść wcześniej.
Po pracy na Stary Rynek, tj. na miejsce spotkania w sprawie Masy Krytycznej. Po dotarciu wszystkich przenieśliśmy się do Eljazzu, który okazał się przyjazny dla rowerzystów (mogliśmy wejść razem z rowerami). W trakcie rozmów podszedł do nas mężczyzna i spytał czy może pożyczyć jeden z rowerów do przejazdu w inne miejsce... On chyba naprawdę spodziewał się innej odpowiedzi :P Chociaż... gdybym nie miała zamontowanego hamulca, to pewnie bym pożyczyła... I tak po chwili zbierałabym rower za najbliższym rogiem :D
Powrót do domu niestety w deszczu i po ciemku, gdyż o lampkach przypomniało mi się dopiero w pracy. Zwykle są na rowerze, ale w dzień nie były potrzebne, więc włożyłam do plecaka... A dziś zabrałam torebkę :/
Ach, przypomniała mi się dziś pewna sytuacja - jadę do pracy, prosta trasa, pusta ulica. Nagle widzę, że na drugim pasie jedzie samochód, ale jedzie wolno... Zbyt wolno i nie wyprzedza. Obracam się, patrzę, a kierowca robi mi zdjęcie :P On chyba nigdy nie widział kobiety w obcasach jadącej do pracy :)