Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi zyleta z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 11235.37 kilometrów w tym 22.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.91 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy zyleta.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Z Żyletą

Dystans całkowity:9502.83 km (w terenie 22.00 km; 0.23%)
Czas w ruchu:237:29
Średnia prędkość:19.93 km/h
Maksymalna prędkość:55.20 km/h
Suma kalorii:613 kcal
Liczba aktywności:381
Średnio na aktywność:24.94 km i 1h 25m
Więcej statystyk
  • DST 20.50km
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tu i tam

Wtorek, 16 lutego 2010 · dodano: 16.02.2010 | Komentarze 10

Miało być tylko 10 km, ale postanowiłam trochę pojeździć. Miało być bez opisu, ale jak zwykle będzie, i to pewnie za długi.

Odwilż dzisiaj w miarę znośna. Pojechałam trasą, którą rzadko jeżdżę i jak się dało zauważyć, służby odgarniające śnieg też o niej zapomniały. Ze znaku przedstawiającego ścieżkę rowerową nic nie wynikło, bo trudno było ją odnaleźć pośród zalegającej na całym chodniku warstwy śniegu.
Kawałek dalej było nie lepiej:


Chciałam zjechać na ulicę, ale stwierdziłam że skoro mało jeżdżę, to chociaż sobie mięśnie potrenuję na takich "chodnikach" :P
Jadąc Grunwaldzką, panowie z BMW (tak, tak – specjalnie piszę markę, bo staram się walczyć ze stereotypami, ale w ich wypadku było to niezwykle trudne) zatrzymując się na czerwonym postanowili zajechać mi z prawej strony drogę. Jak tylko to zobaczyłam, to przejazd z lewej (tu mnie zablokować nie zdążyli) i ich uśmieszki, jaka to zabawa... Chcieli zabawy - to się z nimi pobawiłam :) Gdy samochód przed nimi ruszył, wjechałam przed nich, jadąc środkiem pasa... Na lewym był ruch, więc wyprzedzić nie mogli (chociaż widziałam, że innym to się udawało). Po chwili jednak ta "zabawa" przestała im się chyba podobać, bo zatrąbili na mnie. Nie przejęłam się tym. Patrzę, kto jedzie na sąsiednim pasie – a tam policja. A co na to panowie policjanci... chyba mieliśmy podobne zdanie, bo tylko spojrzeli i pojechali dalej :D Tamtym za mną pozostało tylko zrobić to samo :)
Korki na mieście niemałe, więc co chwilę jechałam obok dokładnie tego samego radiowozu. To prawie jak osobista eskorta :P (choć wiadomo, że prawie robi...:) )

Małe podsumowanie:
1 – usłyszałam dziś za sobą "O, ostre koło!" Nie ukrywam, duma mnie przez chwilę rozpierała :P
2 – gdy zamierzałam zjechać z chodnika na ulicę, zostałam zaczepiona przez pewnego chłopaka, z którym sobie chwilę o jeździe zimą pogadaliśmy :)
3 – ostatnio naoglądałam się za dużo filmików z alleycatów, bo wjeżdżałam wszędzie, gdzie "kierownica się zmieściła". Raz tylko się nie zmieściła, pochylenie się też nic nie dało, więc spokojnie przeczekałam... :)




  • DST 15.00km
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Małe co nieco

Niedziela, 14 lutego 2010 · dodano: 14.02.2010 | Komentarze 2

W końcu marne 15 km ładniej wygląda jak marne 9 km :)

Po południu pooglądać, jak "Kupidyn" (czyt. ktoś, kto wymyślił ten dzień) zrobił ludziom wodę z mózgu, czyli do pracy* :P
Śnieg dalej się dziś topił, jednak na mojej trasie nie było już go zbyt wiele, przez co nic mnie nie ochlapało :)
Wieczorem udało mi się wyjść z pracy parę minut szybciej, więc trochę pojeździłam :) Bardzo przyjemnie się jeździło, więc pod koniec trasy pomyślałam, że nie będzie co opisywać... Szybko się przekonałam, że jednak parę zdań będzie. Jak nigdy, noga mi spadła z pedału, w następstwie czego prawie spadłam z siodełka :D Chwilę potem pod klatką, spotkała mnie para podpitych panów, którzy zaczęli się ze mną spierać o wyższości innych pojazdów nad rowerem. Szybko obaliłam ich argumenty, po czym otrzymałam kilka (wprawdzie niezbyt wymyślnych) komplementów. Pora była się zmyć do domu :)

*W pracy na szczęście dowiedziałam się, że są jeszcze normalni ludzie, którzy myślą podobnie jak ja. A koledzy z pracy... mieli dobry humor i podzielili się nim ze mną chyba aż nadto ;D




  • DST 9.00km
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

W pogoni za "króliczkiem"

Sobota, 13 lutego 2010 · dodano: 14.02.2010 | Komentarze 8

A dokładniej za autobusem :)

Po 13 do pracy. Błoto okropne :( Wszelkie próby przyspieszenia kończyły się fiaskiem, żeby tylko tym czymś z ulicy nie dostać. Miałam po pracy jechać bardzo okrężną drogą, jednak myśl, że do domu też wrócę mokra, nie motywowała do jazdy.
I ostatecznie nie pojechałam... Za to ok. kilometr po wyjeździe, zobaczyłam autobus, który chce wyjechać z przystanku. To ja jednak miałam pierwszeństwo, a on zamiast spokojnie poczekać (nie wymusił jednak pierwszeństwa), to zaczął mi dawać znaki, żebym się pospieszyła... To się pospieszyłam. Przez ten wyścig, a właściwie dzięki niemu, w domu byłam po ok. 8 minutach od wyjazdu. Normalnie jadę 10-12 minut... Jak chcę, to potrafię :)


Nie pojechałam dłuższą trasą, żeby nie dostać błotem z ulicy... Dobrze, że wieczorem to wszystko trochę przymarzło, bo nawet nie chcę wiedzieć, jakbym po takim wyścigu wyglądała :P




  • DST 16.00km
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rower szczęśliwy :D I ja też :D

Środa, 10 lutego 2010 · dodano: 11.02.2010 | Komentarze 0

Do pracy, z pracy nic ciekawego...

Oprócz wizyty u kolegi Krzysia, który naprawił mi rower :D Jak to ja, standardowo nie wyrobiłam się na umówioną godzinę, więc napisałam, że będę później. Wyszłam ponad pół godziny przed drugim czasem, ale... Musiałam jechać jeszcze wolniej niż wczoraj :( Nie jechało się tak źle, tzn. łańcuch nawet nie spadał...do pewnego momentu. Nagle w połowie drogi spadł raz, drugi, trzeci... Wtedy przestałam już liczyć, a rower miałam ochotę rzucić na środku ulicy i dalej pójść sama. Oczywiście o dalszej jeździe nie było mowy. Jednak po chwili znów się uparłam i dalej zakładałam spadający tylko z przedniej zębatki łańcuch.
Było nawet całkiem nieźle, zjeżdżając małą osiedlową uliczką. Ale... zaraz, zaraz – jak to możliwe, że jadę z górki nie pedałując??!! Spojrzałam na przód – łańcuch jest ok. Pojawiły się już najgorsze myśli, ale szybki rzut oka na tył... taak, tym razem poszedł tył. I tak będąc jeszcze daleko, musiałam iść pieszo.
Ostatecznie okazało się, że przyczyną takiego stanu była krzywa oś, która już skończyła swój żywot. Jak znajdę chwilę czasu i miejsce honorowe dla niej, to fotka też będzie :D
Następnie do pracy, a po pracy chwila jazdy inną drogą, żeby nacieszyć się naprawionym rowerem :D
Jeszcze raz dziękuję :)

Oczywiście, jak tylko dotarłam do pracy, od razu szczęśliwa pokazałam kierowniczce zużytą pamiątkę, w domu dokładnie to samo.
Czy to jeszcze zwykła radość czy już jakaś mania? Nie wiem, ale taka wcale mi nie przeszkadza :P




  • DST 8.50km
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Latający" łańcuch

Wtorek, 9 lutego 2010 · dodano: 09.02.2010 | Komentarze 2

Co za dzień.
Miałam mieć dziś wolne, ale rano dostałam smsa, że kierowniczka źle się czuje i czy przyszłabym do pracy. Dalej czułam się tak, jak wczoraj, ale nie było wyboru. Koleżanka, która mogłaby przyjść, jest akurat na urlopie, a ten dzień i tak będę miała później oddany, a wtedy nawet bardziej mi się przyda.
Niedawno pisałam, że chyba pora skrócić łańcuch. Ostatnio zaplanowałam, że właśnie dziś rano pojadę po spinkę… Ale skoro po południu do pracy, to pojadę jutro, a teraz trochę poleżę i nabiorę sił – pomyślałam.
Pech chciał, że pokonując już ponad połowę drogi, łańcuch spadł... Potem drugi raz, trzeci. Po tym zjechałam na chodnik, bo taka jazda była już niebezpieczna. Następnie czwarty i ostatecznie piąty raz znów spadł :( Po trzecim szłam już z nim pieszo, spóźniłam się 15 minut, a wcześniej przejeżdżając obok planowanego sklepu rowerowego pomyślałam, że przecież „teraz nie mam czasu”.
Jak dotarłam, zdziwiłam się, że kolega na mój widok zwija się ze śmiechu, a przerażona koleżanka spytała „Co się stało?!”. Jak przejrzałam się w lustrze już wiedziałam, o co chodzi. Przy poprawianiu brudnego łańcucha, chciałam poprawić niesforne włosy. Robiłam to dość delikatnie, aby ich nie pobrudzić...I nie zrobiłam tego, za to pół twarzy było w smarze...Ach, nie ma to jak pokazać swoje
prawdziwe oblicze :P

Wieczorem obawiałam się, że będę musiała skorzystać z komunikacji miejskiej, żeby jakoś dojechać, ale ostatecznie uznałam, że to tylko niecałe 5 km. I bardzo dobrze, że tego nie zrobiłam, bo chociaż jechało się baardzo wolno (nawet zielone światła mi uciekały), to chociaż nauczyłam się płynnie obracać korbami :) –tylko tak łańcuch mi nie spadał.
Chociaż przyznaję - była to jazda bardzo kobieca, delikatna... Dawno tak źle mi się nie jechało :P

Przy okazji zauważyłam, że nie muszę obawiać się szybkiej jazdy przy poluzowanym łańcuchu (oczywiście delikatnie poluzowanym), gdyż po tym jak mi spadał, rower powoli sam się zatrzymywał, bez gwałtownych odruchów. Można powiedzieć, że to były skidy w wersji bezłańuchowej :P

I jeszcze jedno, wracając do tematu mężczyzn: pierwszy raz ktoś mi w pracy wniósł rower na piętro :P Sama oczywiście też mogłam, ale gdy schodzący nowy (?) kolega zobaczył, jak go niosę, to rower tak szybko został zabrany z mojego ramienia jak na nie trafił :)




  • DST 9.00km
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gorrrąca dziewczyna :D

Poniedziałek, 8 lutego 2010 · dodano: 09.02.2010 | Komentarze 0

I to dosłownie :) Temperatury nie mierzyłam, ale czułam że jest przynajmniej 38.
Do pracy i z pracy.
Grzecznie w czapce, ledwie jadąc. Tzn. jechałoby się dobrze, ale przez nos nie mogłam oddychać (bo zatkany) i przez usta również (bo gardło obolałe). Ostatecznie biorąc wdech raz na jakiś czas, jadąc na delikatnym podduszaniu samej siebie, dojechałam :)
Dobrze, że w pracy miałam spokój, to mogłam trochę posiedzieć i odchorować na krześle...Na szczęście dzień szybko minął, a jutro można przeleżeć spokojnie caały dzień...
Muzyka na dziś:
[url=Mały edit: Ktoś wie, jak dodać linka z youtube, że działał poprawnie? Bo zauważyłam, że ten nie działa....




  • DST 9.00km
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

216 stopni + 9 km

Niedziela, 7 lutego 2010 · dodano: 09.02.2010 | Komentarze 3

Tych przechodzonych kilometrów jeszcze nie policzyłam, więc dziś nie ma.

:D Oczywiście tytuł to taki żarcik. Po prostu patrząc na to, co się od niedawna dzieje na BS, zaczęłam się zastanawiać, czy nie wpisywać ilości stopni, które dziennie przechodzę. W końcu mieszkam na 4 piętrze, więc w jedną stronę wychodzi 81 stopni plus w pracy 27… ciekawe ile by było, jak będą zajęcia na uczelni na trzecim piętrze :P Myślę, że gdyby to wchodziło w ranking, to miałabym szanse na bycie w czołówce :P

Do pracy i z powrotem.
Po ostatnich dniach jazdy bez czapki zatoki mi się odpłaciły z nawiązką. Ból, zatkany nos i znaczne pogorszenie komfortu życia i jazdy :( Jeszcze mi się dostało za taką jazdę od pani z pracy… Ale będę już grzecznie zakładać czapkę, dwa razy mi powtarzać nie trzeba :)
Zauważyłam też, jak niektórzy tylko czekają na takie momenty – normalnie, gdy ktoś zachoruje, to słyszy życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Ja w 80% słyszałam „to na pewno przez rower”….




  • DST 9.00km
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Shrekowy kotek" zawsze działa :D

Sobota, 6 lutego 2010 · dodano: 06.02.2010 | Komentarze 4

Tylko do i z pracy.
Już z samego rana rower spłatał mi dwa niemiłe figle.
Pierwszy to zrobienie obrotu korbami bez poruszenia się tylnego koła (co normalnie powinno się wydarzyć). Może to dlatego, że próbowałam wydostać się ze śniegu, ale wątpię, bo to nie pierwsza już taka sytuacja.
Drugi był zaraz po tym, tzn. łańcuch spadł z zębatek. Ponieważ spieszyłam się i to bardzo, założyłam łańcuch tylko na przednią zębatkę i chciałam pojechać dalej. Zapomniałam, że rower ma je dwie... Założyłam go tak nieszczęśliwie, że łańcuch zablokował się między tylną zębatką a kołem... A narzędzi brak, bo przecież po co zabierać na 5 km w jedną stronę :( O jakimkolwiek poruszeniu go mogłam zapomnieć. Miałam już raz nauczkę nie zabierając niczego, ale jak widać niewiele z niej wyniosłam. Cały czas zastanawiałam się, co zrobić, żeby móc go z powrotem założyć, ale tym razem pomysłów nie było... Kończąc pracę pogadałam chwilę z kolegą, któremu pożaliłam się na swój ciężki rowerowy los :P, po czym usłyszałam, że przecież on ma śrubokręt :D Nie miałam ochoty znów się brudzić (tym bardziej, że rano jak się okazało po spojrzeniu w lustro, byłam umazana smarem:D ), więc zrobiłam moją ulubioną wymuszającą minę :D
Dzięki temu kolega nie tylko pożyczył śrubokręt, ale i naprawił usterkę :)

Wiem, jestem okropna, ale jak się jest kobietą, to miło czasem to trochę wykorzystać :)




  • DST 25.00km
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uciekająca panna... Nie, tym razem tylko studentka :P

Czwartek, 4 lutego 2010 · dodano: 06.02.2010 | Komentarze 2

Uczelnia + wieczorna jazda.
Temperatura na plusie, więc tym razem zdecydowałam się na spódniczkę. Chyba nie powinnam dodawać, że jest beżowego (dla jasności - jasnego) koloru. Na ulicach dalsza część „powodzi”, więc tempo było wolniejsze niż nawet na masie krytycznej. Na szczęście okazało się, że do „ścięcia” jeszcze wielu studentów, więc nie musiałam się spieszyć. Powrót był jeszcze gorszy niż wcześniejsza jazda, bo nieodśnieżony wcześniej śnieg stopniał na tyle, że koła grzęsły w tym, co zostało.
Wieczorem odstresowująca jazda. Na szczęście dla kierowców, byli w miarę grzeczni, bo po dzisiejszym dniu wiele z takiego by nie zostało...
Topniejący śnieg ukazał też całą prawdę o drogach, a dokładniej to co z nich zostało. Wycieczki miastowe (oprócz tych obowiązkowych) przestaną chyba istnieć w moich jazdach. Ilość nowych dziur, jakie powstały jest dość przerażająca. Dziura obok dziury... Były sytuacje, że między nimi ledwie mieściły się moje opony. Współczuję rowerzystom, którzy mają je grubsze i nie zauważą takiej „niespodzianki”. Były też takie (i to niejedna), że mogłoby spokojnie zmieścić się pół roweru, a może nawet i cały… Dla bydgoszczan - ulica, która najbardziej mnie zaskoczyła, to jednak Kujawska. Szybszy zjazd może zdziwić i to wcale nie pozytywnie.
Dzisiejszy dzień bardzo na minus:
1) stresu sesyjnego nie koniec
2) wieczorna jazda ukazała całą prawdę o mojej aktualnej kondycji, przez co wiele spraw rowerowych stanęło pod Dużym znakiem zapytania
3) dalsza część wieczoru ukazała, że wcale nie jest tak, jak myślałam.

Dziękuję za takie dni, chętnym oddam je od zaraz.

Co tyczy się tytułu: oczekując na swoją kolej na egzamin, pojawiła się bardzo poważna myśl, czy po prostu by nie wstać i nie wyjść. Wstałam… ale jednak nie poszłam. Za to z twardej, zimnej dziewczyny jaką starałam się zawsze ukazać, wyszło przerażone i zastraszone stworzenie... Jeśli zdam, to przede mną kolejnych 5 semestrów. Skoro teraz było jak było, to wolę nie wiedzieć co może być później...


Kategoria 15-50, Z Żyletą


  • DST 9.00km
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odwilż :(

Środa, 3 lutego 2010 · dodano: 06.02.2010 | Komentarze 0

Praca.
Temperatura na plusie… Wcale mnie to nie ucieszyło, bo na ulicach zrobiła się delikatnie mówiąc powódź. Jechałam do pracy dłuugo, tzn. mimo że wyszłam wcześniej, spóźniłam się 5 minut. Ehh... wybrałam cierpienie, więc cierpię :) Po pracy jechało się zdecydowanie lepiej, bo zrobiło się chłodniej, a woda nie zamarzła, tylko zmieniła się w śnieżne błoto, co dokładniej oznacza, że nie chlapało :D Wyjeżdżając z pracy spotkałam kolegę (nawet już nie będę pisać kogo:D ), a że jechałam ulicą to trzeba było zawrócić... Nie było gdzie, to przeczekałam i wróciłam pod prąd :P Chyba rzeczywiście przygotowuję się już do bydgoskiego alleya :D Chwilę pogadaliśmy i pojechałam do domu.

Pora chyba skrócić łańcuch.

Ach, i nie ma to jak stłuc kolano. Ale nie… tym razem nie na rowerze, a w pracy. Uderzenie z całej siły w kant blatu...