Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi zyleta z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 11235.37 kilometrów w tym 22.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.91 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy zyleta.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Z innymi

Dystans całkowity:3234.25 km (w terenie 22.00 km; 0.68%)
Czas w ruchu:99:26
Średnia prędkość:19.94 km/h
Maksymalna prędkość:55.20 km/h
Suma kalorii:613 kcal
Liczba aktywności:65
Średnio na aktywność:49.76 km i 2h 32m
Więcej statystyk
  • DST 43.80km
  • Czas 01:55
  • VAVG 22.85km/h
  • VMAX 42.60km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ostra jazda :P

Wtorek, 1 czerwca 2010 · dodano: 15.06.2010 | Komentarze 0

Po południu jazda z Krzysiem. Wstyd się przyznać, ale po 10 km jazdy czułam, że daleko nie zajadę. I wtedy usłyszałam bardzo mobilizujące pytanie - czy jestem aż tak cienka, że setki nie potrafię przejechać... Pewnie, że potrafię, a co :D

Wycieczka trochę po mieście, trochę za miastem. Napisałam, że wycieczka, a nie jazda, bo przy okazji pozwiedzaliśmy opuszczone budynki.

Nie obyło się bez przygód (stąd taki tytuł) - tak się zapatrzyłam na słomiany sufit, że nie zauważyłam czyhającej na dole niespodzianki. Nagle poczułam ukłucie i stwierdziłam, że chyba coś mi weszło w stopę. Taak, gwóźdź :D

Setki już niestety nie przejechaliśmy, a ja miałam opatrzyć sobie w domu ranę. Tylko, że nie było żadnej rany :) Gwóźdź wbił się na tyle delikatnie, że prócz śladu, większych szkód nie narobił :)


Na początku nie za bardzo wiedziałam, czego się spodziewać, bo nigdy takiego zwiedzania sama nie robiłam. Muszę przyznać, że jednak zaciekawiło mnie to, bo jak się okazało, takie budynki mają swój klimat.
To prawie jak muzeum, tylko w wersji "mniej" legalnej :P




  • DST 122.48km
  • Czas 05:57
  • VAVG 20.58km/h
  • VMAX 44.70km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Imieninowa "setka"

Sobota, 29 maja 2010 · dodano: 08.07.2010 | Komentarze 0

Nie było urodzinowej, więc trzeba było nadrobić :)

Wczoraj była masa bydgoska, dzisiaj zaliczona toruńska :D

Założyłam sobie, że wyjadę chwilę przed 13.00. Jak to ze mną bywa, oczywiście nie udało się. Szykując się do wyjścia, dostałam po 13 smsa z miejscem spotkania. Jak się okazało, Krzyś czekał na Moście Fordońskim, a ja... jeszcze w domu :P Zabrałam szybko, co niezbędne i w drogę. Dotarłam dużo po czasie (początkowo miałam jechać jak zwykle sama) i dowiedziałam się, że czekamy na Jarka i Łukasza. Jak dojechali, okazało się, że mamy jechać terenem :D Możemy jechać, tylko moje opony się nie nadawały, kolegi tym bardziej, a z moją kondycją pewnie nawet bym do Torunia nie dojechała :P

Każdy ruszył w swoją stronę. Pogoda ładna, jazda z wiatrem, co pozwalało utrzymać tempo 30 km/h. Do czasu oczywiście :) Rozmowy rozmowami, ale po pewnym czasie Krzyś wyciągnął buteleczkę smaru w moją stronę. Taak, wiedziałam, że mój łańcuch już tego potrzebował, ale po ostatnim deszczu niespecjalnie chciało mi się go smarować, tym bardziej, że cały rower musi być wyczyszczony.

Dowiedziałam się, że bardzo nie lubi, gdy łańcuch wydaje różne dźwięki, dlatego przy pierwszym (i ostatnim) postoju został natychmiast nasmarowany. Czyli na 150 km mam spokój :P

Po dotarciu do Torunia, podjechaliśmy do siedziby Rowerowego Torunia, pogadaliśmy i pojechaliśmy razem z organizatorami po warszawską muzyczną rikszę, która gościnnie przyjechała na masę. Dostaliśmy zadanie "obstawiania tyłu" :D Może niektórym wyda to się śmieszne, ale uwielbiam wjeżdżać przed samochód i zatrzymywać go "tylko" po to, żeby rowery mogły przejechać :D Właśnie dlatego na bydgoskiej masie tak chętnie zgłaszam się do blokowania samochodów :)

Pojawiło się ponad 300 osób, pogoda dopisała, trasa długa, tym razem w innych rejonach, więc można było trochę pozwiedzać :)

Po masie, w wyniku pewnych dziwnych niedomówień postanowiłam pojechać sama inną, dłuższą trasą.


Zdjęcia na stronie Rowerowego Torunia.


Prędkość średnia wyszła.. średnia, ale to przez jazdę na masie. Jak dojechaliśmy do Torunia dowiedziałam się, że prędkość na trasie wyniosła ok. 27 km/h :D Tego się zupełnie nie spodziewałam :)




  • DST 51.12km
  • Czas 03:46
  • VAVG 13.57km/h
  • VMAX 47.90km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rajd Galerii Pomorskiej

Niedziela, 23 maja 2010 · dodano: 05.06.2010 | Komentarze 2

Start o 12.00, więc teoretycznie "biuro" rajdu miało być czynne od 10.00 do 11.30. Jak zwykle obiecałam sobie, że tym razem pojawię się już o 10.00... Dobrze, że nie byłam jedyną osobą po czasie :P

Przed startem spotkałam znajome osoby, trochę rozmów i ruszyliśmy. Tempo - zauważyłam, że niektórym na masie nie odpowiada prędkość 10-15 km/h. W "rajdzie" jechaliśmy średnio 8 km/h :D Pierwszy etap przejechaliśmy spod Galerii Pomorskiej na ulicę Mostową, tam chwila przerwy i ruszyliśmy Gdańską w kierunku Myślęcinka. Wspomnę tylko, że odcinek, który zwykle przejeżdżam w 15 min. jechaliśmy całą godzinę :D

W Myślęcinku wraz z Anią i Eweliną usiadłam na kocu przez nie przywiezionym. Trochę cienia się przydało, bo pogoda wyjątkowo dopisała.

Rajd moim zdaniem bardzo dobrze przygotowany - konkursy, dobra zabawa i oczywiście małe co nieco :P Nagrodą główną był rower. Aby go wygrać, trzeba było jechać jak najwolniej w oznaczonym miejscu. Ja się jednak nie zdecydowałam, gdyż dziury i trawa nie pomagałyby w jeździe (nie można było robić stójek ani podpierać się nogą). Ewelina nie miała specjalnej naklejki, dzięki której mogła wystartować, więc pożyczyła mój rower :D Po tej jeździe dowiedziała się, na czym polega "magia" ostrego koła :D
Muszę przyznać, że byłam naprawdę zaskoczona i dumna, ponieważ niektórzy koledzy nie mają zamiaru choćby spróbować jazdy, a ona wsiadła bez najmniejszych oporów :) Później trochę żałowałam, że jednak nie wzięłam udziału w tym konkursie (w końcu wolną jazdę do świateł mam nieźle opanowaną), ale przestałam po tym, jak zobaczyłam końcową część konkursu - spośród czterech najlepszych osób kilkuletni chłopiec losował wybraną przez siebie kartkę. Tak więc wygrana ostatecznie nie zależała od umiejętności, a szczęścia :)

Po wszystkim pojechałyśmy razem do Samociążka. Obiecałam, że km w terenie dodam osobno, więc dodaję :) Dystans dość orientacyjny, bo wyznaczony z mapy. (ok. 30 km)

Nad jeziorem Ewelina znalazła takie oto grzyby:


Na zdjęciu słabo je widać, ale ich kolor zewnętrzny jak i wewnętrzny to... różowy. Wie ktoś może, co to za odmiana? :)

Na koniec jeszcze zdjęcie numerka startowego:


i pamiątkowej koszulki :)




  • DST 20.00km
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przedmasowo.

Piątek, 7 maja 2010 · dodano: 13.05.2010 | Komentarze 1

Rano do pracy, po południu z pracy. Prawie normalka, gdyby nie to, że padało. Ba, lało, nie padało...

Jak zwykle rano, autobus podjechał na przystanek w momencie, kiedy jechałam. Myśl o złamaniu się i rezygnacji z roweru była bardzo silna, ale wytrzymałam. Na szczęście :)

Taki widok sprawia, że uśmiech od razu się na twarzy pojawia i chęć do jazdy od razu jest:


Barierka specjalnie uchwycona, żeby było widać jak najwięcej samochodów. Nie chciało mi się już przejeżdżać na drugą stronę kładki, ale tam pewnie było to samo :P


Następnie na 18 na spotkanie organizacyjne w sprawie masy. Deszcz uniemożliwił spotkanie w Myślęcinku, więc zmiana na Stary Rynek. Jazda w deszczu, po dotarciu okazało się, że tylko 2 osoby wybrały rowery. Ostrokołowcy są wytrwali :D

Stowarzyszenia nie udało się założyć, gdyż pojawiło się tylko 7 osób, zamiast wymaganych 15.

Po spotkaniu prosto do domu.

Wpis bez czasu jazdy, ponieważ w pracy przypadkowo całkowicie wyzerowałam licznik :(




  • DST 56.36km
  • Czas 02:29
  • VAVG 22.70km/h
  • VMAX 42.90km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Być kobietą, być kobietą..."

Sobota, 1 maja 2010 · dodano: 07.05.2010 | Komentarze 5

Miało być więcej, wyszło tyle, miało być wcześnie, było wieczorem ;)

Jak zwykle tylko do Myślęcinka. Chciałam jechać stałą trasą, ale po wjechaniu przypomniało mi się, że dziś wolne i większość przyjechała trochę odpocząć. Na nowej asfaltowej ścieżce oczywiście oznaczeń brak, przez co większość pieszych chodzi jak po chodniku i jeszcze irytują się na nas. Cóż, lepiej żeby szybko oznaczyli, bo tak to nawet uwagi nie ma jak zwrócić.

Trasa dziś trochę inna, z większym podjazdem, mostkiem i zjazdem. Powrót tą samą drogą, tylko w odwrotnej kolejności ;) Jak wracałam, słońce pięknie świeciło i opalało. Szybko zmieniłam pozycję kasku, żeby i czoło się opaliło... Jednak jak tylko to zrobiłam, to słońce się schowało. Złośliwe :)


Co do tytułu, najpierw się pożalę :)

Ilość wyrostków stojących w grupach zaczyna mnie przerażać. Nie dość, że przy przejeździe obok nich, zaraz wszyscy patrzą jak na jakieś "mięso", to jeszcze lubią pokomentować. Komentarze - niby można je odebrać pozytywnie, ale nie należę do dziewczyn, którym poprawiają takie teksty humor.
A jeszcze jak jeżdżę w rowerowych spodenkach... Zaczynam się zastanawiać, czy jest sens w nich w ogóle jeździć. Nie wiem, jak one działają, ale ilość spojrzeń i komentarzy zdecydowanie wzrasta.
I jak tu się zrelaksować podczas jazdy :(


Koniec żalenia, czas na pozytywy :)

Moja jazda w oczach osób trzecich to już prawie jak pro :P Oczywiście wiadomo, jaką prawie robi różnicę... :D Tak poważnie, to mile mnie dziś zaskoczyli rowerzyści. Ci, którzy jeździli bardziej treningowo niż rekreacyjnie. Co chwilę ktoś mi kiwał :) To z daleka, to prawie się zderzając, ale za każdym razem uśmiech i kiwnięcie. Rowerowa solidarność to chyba jednak nie tylko gazetowe pisanie, ale "rzeczywista rzeczywistość" :)

Jednym z takich rowerzystów okazał się mężczyzna, który oceniał mój wygląd w kasku :) On mnie rozpoznał od razu, ja musiałam poświęcić na to dwa minięcia :P Trochę pojeździliśmy, pogadaliśmy i każdy się rozjechał, dalej jadąc swoim tempem.

A może tamtych rowerzystów też znałam, tylko nie rozpoznałam... ;)




  • DST 33.37km
  • Czas 02:14
  • VAVG 14.94km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bydgoska legalna Masa Krytyczna

Piątek, 30 kwietnia 2010 · dodano: 10.05.2010 | Komentarze 0

Na początek kilka informacji:

Była to pierwsza od bardzo dawna legalna masa. Pojawiło się ok. 70 osób. Przybyło 2 policjantów na motorach, 2 strażników miejskich na rowerach oraz 1 ratownik medyczny z Grupy Ratowniczej "WSTAŃ". Trasa ok. 10 km, tempo (moim zdaniem) w sama raz.


Tyle z ogólnych informacji, pora na moje przemyślenia :)

70 osób! 70! Takiego wyniku większość się nie spodziewała. Osobiście liczyłam na co najwyżej 50, jednak taka ilość pozytywnie mnie zaskoczyła. Masa przebiegła bardzo sprawne, mimo początkowych rozbieżności między tym, co było ustalone, a tym, co panowie policjanci wiedzieli. Jednak Wojtek "Buldi" (zajmujący się papierkowymi sprawami i główną organizacją) wszystko wyjaśnił :)
Nikt nie trąbił, nikt nie wjeżdżał między nas... Tylko by spróbowali :P Pogoda dopisała - czego chcieć więcej :D

Masa zakończona na Starym Rynku, gdzie można było podpisać się pod petycją do władz Bydgoszczy.

Kilka zdjęć, wykonanych przez Witka i Anię:



Końca nie widać... :)



Na Starym część osób odjechała, reszta zebrała się w grupki na chwilę rozmowy. Ja położyłam swój rower parę kroków ode mnie, stałam rozmawiałam, fiksiarz Mikołaj pojechał oblewać koniec średniej szkoły. Rozmowy, rozmowy... nagle ktoś podbiega, bierze na plecy mojego ostrzaka i ucieka! Szok, krzyk, przerażenie... i nagle spojrzenie na "sprawcę". Mikołaj (specjalnie link, żeby każdy wiedział:P ) postanowił zrobić sobie żart. No tak, tylko samobójca kradłby ostrzaka... I to biorąc go na plecy :D

Emocje dalej mnie jednak nie opuściły, co czuję, opisując to zdarzenie :)

Następnie mały after do Myślęcinka "Tylko dla wybranych" :P Oczywiście mógł jechać każdy, ale ostatecznie przy źródełku pojawiło się 5 osób - 4 chłopaków i oczywiście 1 dziewczyna (zgadnijcie kto:D ).

Wieczorny powrót przez większość drogi z kolegami... Dopiero gdy jechałam sama przypomniało mi się coś jeszcze... Wczoraj obiecałam mamie, że kupię wino, na które sama namawiałam :) Miałam kupić rano, ale nie było kiedy, więc miałam kupić po masie... Na liczniku dokładnie 21:50, czyli za 10 minut zamykają mi sklep!

Szybki podjazd, przypięcie roweru i znów równie "miła" obsługa. W informacji przy okazji zostawianego plecaka usłyszałam "Byle szybko". Przecież miałam jeszcze 10 minut :P Przy stoisku z alko czekałam kilka minut na zapłacenie, postanowiłam więc, że pójdę z tym do kas głównych (w końcu w tym samym sklepie 3 km dalej, można bez problemu). Tam usłyszałam, że jeśli będzie to "nabite" w kasie głównej, to pan może stracić pracę. Ok, wrócę, w końcu to nie problem. I tam się zaczęło... najpierw, że kasa była zamknięta już wcześniej i pretensje, co teraz zrobić... Oczywiście mogłam podpowiedzieć, ale po co. Następnie, że pani akurat podchodziła, jak ja odchodziłam... A co to był za problem zawołać mnie? No tak, jak widać był. Z łaski udało się zapłacić, oczywiście cena była zupełnie nie ta, która widniała pod produktem (oczywiście zawyżona), ale nie chciało mi się nawet zwracać uwagi.
Zakupy, które miałam zrobić w 5 minut, zajęły mi 15... Gdybym miała czas, to na pewno pojechałabym do drugiego sklepu. A tak, znowu nauczka :)

Więcej zdjęć: tu i tu

I jeszcze link do artykułu i wywiadu, którego "wcale nie było" :)




  • DST 56.90km
  • Czas 03:00
  • VAVG 18.97km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bydgoski Festwial Rowerowy

Niedziela, 25 kwietnia 2010 · dodano: 27.04.2010 | Komentarze 0

Połączony z akcją "Cała Bydgoszcz na rowery".

Miałam wstać już o 7, ale "normalni" ludzie o takiej porze nie wstają w niedzielę, żeby zaraz pojechać do sklepu... Wstałam więc później :P

Najpierw sprawdzenie dętki, czy trzyma powietrze. Jak się okazało, to nie jest jedyna dziura, gdyż powietrza było mniej, niż wczoraj. Trzeba było gdzieś podjechać, żeby zdobyć dętkę (po co zapasowa w domu:P ). Szybki podjazd do najbliższego marketu i zakup dętki z jedynym oznaczeniem "28" z wentylem samochodowym.

Nie sprawdzałam jak dokładnie wygląda wentyl i to był błąd... W domu przy zakładaniu najpierw okazało się, że dętka jest za duża! Spokojnie weszłaby na większe koło, przez co w ogóle ledwie się zmieściła w oponę. Następnie okazało się, że dętki nie da się napompować, ponieważ wentyl ma jakieś zabezpieczenie, które trzeba byłoby czymś odkręcić. Pierwszy raz z czymś takim się spotkałam, mimo że z takimi wentylami miałam już do czynienia. Nie dało się odkręcić, a nie było czasu, aby dalej z nim walczyć - byłam umówiona z kolegą, aby razem pojechać na start przejazdu. Ponownie założyłam starą dętkę - wolałam jechać bez powietrza niż wcale nie pojechać :D I tak jechałam przez większość czasu na flaku, ponieważ dętka nie miała zamiaru być nawet odrobinę łaskawsza.

Na starcie wypełniliśmy kupony i dostaliśmy koszulki. Niestety najmniejszy rozmiar się skończył, zostały M-ki. W sam raz na rowerową koszulkę do spania ;) Start miał być o 12.10, ale przesunięto go na 12.00, przez co wielu rowerzystów nie zdążyło na przejazd.

Oczywiście się kręcę :P


Meta w Myślęcinku, gdzie każdy mógł odebrać wafelka i wodę "na kartkę" :P Jak za dawnych czasów :D

Więcej nie ma co się rozpisywać, bo można by pisać bez końca. Było meeega pozytywnie. Z tego co wyczytałam, było ok. 1000 rowerzystów! A jednak ktoś roweruje w tej Bydgoszczy :)









Jak widać, w zawodach może startować każdy, nawet gdy rower nie ma jeszcze pedałów :D

Oprócz niego, była również pewna kilkulatka, która jeździła na monocyklu. Jeździła... śmigała na nim! - niejeden dorosły mógłby jej pozazdrościć takich umiejętności. Aż strach pomyśleć, co będzie za 10 lat :D

Bilans weekendu:

1) W 2 dni przejechałam prawie tyle, co przez poprzedni tydzień :P Chciałam, żeby ten tydzień był lepszy i był :)
2) Chyba drugi w karierze złapany kapeć na trasie. Nie chcę zapeszyć, ale chyba jestem pod tym względem szczęściarą :P
3) Po setce żadnych zakwasów, dziś mogłam spokojnie jechać dalej.
4) 8 - tyle siniaków naliczyłam na nogach. 5 Na prawej i 3 na lewej :)
5) x - tyle bardzo trudno zmywalnych rowerowych "tatuaży" miałam na nogach.
6) xx - tyle razy odkręcałam i przykręcałam tylne koło.

7) Jak zwykle byle do przodu :)


Komentarz do zdjęć z weekendu - oprócz zdjęcia z bicyklem i koszulką, reszta jest znaleziona w internecie.




  • DST 128.12km
  • Czas 06:06
  • VAVG 21.00km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bydgosko-toruńska "setka" :D

Sobota, 24 kwietnia 2010 · dodano: 25.04.2010 | Komentarze 6

Aaa, to był szalony dzień. Bardzo pozytywnie rozpoczęty i zakończony :D

A zaczęło się tak... To był dzień, w którym miałam iść do pracy, jednak jak się umówiłam z kierowniczką kilka dni wcześniej, mogłam mieć wolne, dzięki czemu zrealizowałam swój plan :)

Zaraz po obudzeniu, okazało się, że zaspałam. Miałam wstać przed 8, a obudziłam się po 9. Taak, nawet 2 budziki sobie ze mną nie poradziły :P

Szybkie wstanie, przyszykowanie się, napięcie łańcucha i jazda do rowerowego, w celu napompowania opon. Mam tylko pompkę ręczną, poza tym po co mam kupować inną, skoro i tak mam zawsze za darmo :P Nie zdążyłabym dojechać do tego, co zwykle, dlatego podjechałam do najbliższego. I co usłyszałam? W pierwszym, że nie ma czasu na takie sprawy, a w drugim, że przecież mogę podjechać na stację. Owszem mogę, ale w tylnym kole mam wentyl Presta i z tym już nic nie zrobię. Pierwszy mężczyzna z łaski zgodził się tylko na tył, ale drugi, który zajął się moimi kołami, był na tyle miły, że dodał przedniemu też trochę powietrza :) Jak widać, dla niektórych minuta drobnej pomocy to zdecydowanie za dużo :)

Następnie szybki zjazd na jarmark, aby sprezentować mamie nalewkę, a tacie smalec. Oczywiście wszystko pochodziło z domowych wyrobów, co dało się odczuć (można było smakować przy każdym stoisku) ;)

Do Torunia miałam wyjechać o 12, ale o tej godzinie dopiero dotarłam do domu, więc szybka kawa, dwa ciastka na śniadanie (pierwsze!), zabranie stroju i ruszyłam. Teraz wyjaśnię o co chodzi - pojechałam do Torunia na Elegancką Masę Krytyczną :) Nie mogłam odpuścić tej właśnie masy - w końcu u nas jeszcze takiej nie było, a trzeba pokazać innym bydgoskim (i toruńskim) dziewczynom, że można jechać w każdym stroju. W moim wypadku jeszcze na ostro :D Dotarłam w rekordowym dla siebie czasie - ponad 40 km przejechane w ok. 1h 30 min. :D Po wizycie w centrum i dojeździe na masę, licznik pokazywał średnią prędkość 25 km/h :D Może dla innych jest to norma, ale ja jeszcze takiej średniej nie osiągnęłam, więc ogromnie się cieszę :D Przed masą jeszcze szybko się przebrałam we wczorajszy testowy strój, który zresztą zdał egzamin :)

Jak widać, wcale nie miałam ochoty na konkurs, poza tym słońce mnie porządnie oślepiało :P




Chyba lepiej wyglądam w takim stroju jadąc niż stojąc ;)


Bydgoska ekipa w komplecie:


Reklama Masy Krytycznej:


W rytmie reggae :)


Najlepszy przyjaciel człowieka - pies i rower :D


Jechali z nami całą trasę :) Jadąc na miejsce startu, minęłam tego pana, widząc jak pies szarpnął go, próbując złapać gołębie. Bez problemu utrzymał równowagę. Podziwiam!

Po masie podjechaliśmy jeszcze na herbatę do siedziby stowarzyszenia Rowerowy Toruń.

Powrót standardowo miał być samotny, jednak ostatecznie jechałam z Witkiem i Wojtkiem. I tu złapał mnie kryzys. Ta wycieczka miała być również drugim testem - czy jestem na tyle wytrzymała fizycznie, aby przejechać ponad 100 km na raz. Nie jestem :( Trzymałam się zwykle na końcu, czasem w środku i próbując prowadzić naszą trójkę, jednak zbyt szybko opadałam z sił. Co zabawne, gdy złapał mnie ostateczny kryzys, zbierałam jeszcze resztki sił i znów mogłam jechać ok. 30 km/h. Tabliczka Bydgoszczy pojawiła się dość niespodziewanie, gdzie nastąpiła przerwa i zajadanie się słodyczami :P Może pewna fotka do mnie dotrze, to dodam w którymś z następnych opisów :D

I tu cudowna jazda się kończy... Jadąc przez Fordon pojawiło się wiele dziur. Zbyt wiele. I zbyt wiele szkła, jak się okazało. Nagle poczułam, że tylne koło nie jedzie tak dobrze, jak wcześniej i za bardzo obijam obręcz. Stanęłam, patrzę, macam - Nie!!! Bardzo rzadko mi się to zdarza, ale w końcu mnie trafiło - flak :( Uznałam, że nie ma sensu łatać dętki na ostatnich 10 km i pompując co jakiś czas koło jakoś dojadę. Ostatecznie dojechałam - jadąc 10-18 km/h :( A ostatnio powtarzam innym - jak jadę sama, to nic się nie dzieje, a jak z kimś, to zawsze coś. Jaki wniosek? Chyba sami wiecie...

Po tej trasie, miałam tylko jedno marzenie - prysznic, kakao i łóżko. Niestety, marzenie uleciało wraz z uciekającym z dętki powietrzem... Ostatecznie skończyło się na łataniu dętki, rozgrzaniem się nalewką :P, prysznicem i łóżkiem. Ach, dawno tak za poduszką nie tęskniłam :D

Mimo wszystko, to był bardzo pozytywny dzień. I moja pierwsza setka w tym roku :D I tym samym dodałam w końcu nową zakładkę - 100-150 :D


I zapomniałam jeszcze dodać, że poznałam dwóch jedynych ostrokołowców z Chełmna :D Od razu przestałam się tak wyobcowana, jak pisałam niedawno :D Być może pojawią się na piątkowej Bydgoskiej Masie Krytycznej (pierwszy raz legalnej - zapraszam! ). Oby tylko dotrzymali słowa :)


I jeszcze zapomniałam dodać - swój poprzedni rekord z sierpnia zeszłego roku pobiłam dokładnie o 9,02 km :D
Mam nadzieję, że nic więcej już mi się nie przypomni :P




  • DST 35.13km
  • Czas 01:51
  • VAVG 18.99km/h
  • VMAX 39.90km/h
  • Sprzęt Ostrzak:)
  • Aktywność Jazda na rowerze

:(

Wtorek, 6 kwietnia 2010 · dodano: 06.04.2010 | Komentarze 4

Wycieczka z Witkiem.

Umówiliśmy się na 12, jednak wcześniej przyjechał dawno niewidziany kuzyn i już wiedziałam, że na pewno się nie wyrobię. Za karę musiałam gonić Witka :P Chwila jazdy w spokojnym tempie i pojawił się piękny asfalt. Nie mogłam tego nie wykorzystać :D
Wszystko jednak szybko się zmieniło. Zbyt szybko... Za Osielskiem łańcuch "postanowił" sobie spaść. Chciałam go założyć i jechać dalej, ale okazało się, że za lekko przykręciłam koło i się przesunęło na tyle, że o dalszej jeździe mogłam zapomnieć. Klucza oczywiście nie zabrałam, bo "po co" :/ Kolega na szczęście bardziej zwracał uwagę na widoki, które mijaliśmy i powiedział, że niedawno minęliśmy sklep motoryzacyjny. A więc spacer do sklepu, pożyczyłam klucz i naprawiłam. To niestety nie pomogło, łańcuch dalej spadał. Następnie telefon do Mikołaja, czy ma może jakiś pomysł na to. Ostatecznie umówiliśmy się w Myślęcinku, a my wróciliśmy tempem 13-18 km/h (18 na zjazdach rzecz jasna). Jechałam tak wolno, bo tylko wtedy udało się jechać bez szarpania korbami i tym samym mogłam uniknąć dalszego spadania.
Diagnoza - skrócić, być może wymienić łańcuch, powinno być dobrze.

Po powrocie do domu łańcuch wrzuciłam do butelki z benzyną i umyłam rower. Następnie skrócenie łańcucha. Wcale to dla mnie nie okazało się proste i przyjemne - najpierw wypchnęłam nie ten sworzeń, który miałam, potem za bardzo skróciłam łańcuch, a następnie nie mogłam usunąć właściwego sworznia. Gdy ostatecznie skończyłam, chciałam wyjechać na zakupy przy okazji testując rower. Nie przejechałam nawet długości bloku, a spadł 2 razy :( Miałam go dość. Miał być prosty, bezawaryjny, a ciągle coś się dzieje :( Nawet byłam gotowa go sprzedać...

Jeszcze jedno - Witek, chciałam Cię publicznie przeprosić za siebie i rower: jego awarię, moje fochy i że nawet nie pozwoliłam Ci zrobić zdjęć. Teraz trochę żałuję, bo mogły to wyjść całkiem ciekawe fotki :)


Naprawdę powinnam jeździć sama. Jak jadę z kimś, to zawsze coś się dzieje, a jak sama to nie. To jednak coś oznacza...